Są razem trzydzieści trzy lata. Mieszkają na ławce w parku, w centrum Szczecina. Od sześciu lat bezdomni. Mówią o sobie z czułością: mąż i żona.
Wśród zieleni, dość blisko ruchliwej ulicy, a jednak w spokojnym parkowym zakątku, przez większość dnia i nocą siedzą obok siebie. Każde ma swój koc. Przy białej ławce stoi walizka, wózek i ich dwa plecaki. Wszystko co mają.
- Już nie pamiętam, jak to jest leżeć w pozycji horyzontalnej, od sześciu lat śpimy na siedząco - uśmiecha się Maria. I choć oboje młodość mają za sobą, widać w tym jej uśmiechu jakąś dziewczęcą subtelność. - Czy mamy co jeść? Bardzo dużo sklepów spożywczych wystawia towar z kończącym się terminem przydatności do spożycia. Naprawdę bez żadnego problemu można się zaopatrzyć w czyste świeże jedzenie. Idzie się wieczorem pod sklep i można trafić każdy jeden towar, od najtańszego po najdroższy.
Jedyny ciepły posiłek w tygodniu jedzą w czwartki. Chodzą na plac Tobrucki, gdzie wolontariusze osobom bezdomnym rozdają zupę.
- O jak tam fajnie - ożywia się Maria. - Tam są zupy z wysokiej półki, gotowane przez
...