Leszek W. z Dębna, oskarżony o zadanie swojemu koledze ciosów nożem w brzuch, plecy i klatkę piersiową, został skazany na osiem lat więzienia. Sąd nie uwierzył w jego zapewnienia, że Wiesław W. sam się nadział na ostrze. Przecież nie mógł tego zrobić czterokrotnie!
Do tragedii doszło 5 lutego w mieszkaniu Leszka W. - gospodarz pił alkohol z Wiesławem W. i swoją obecną partnerką (a byłą Wiesława). Wyszedł z domu najwyżej na pół godziny. Dziś twierdzi, że kiedy wrócił, zobaczył leżącą na kanapie Małgorzatę G., a na niej pokrzywdzonego. Ona krzyczała.
Z relacji Leszka W. wynika, że zachował zimną krew. Stanął przy drzwiach i kazał gościowi wyjść z mieszkania. Wiesław jednak nie wykonał polecenia. Mało tego, ponoć kilkakrotnie uderzył oskarżonego w twarz. W pewnym momencie, wciąż atakując, zrobił krok do przodu. To był ten moment, kiedy się nadział na trzymany w ręku Leszka W. nóż - wziął
...