W nadmorskich miejscowościach brakuje rąk do pracy. Nikogo nie dziwi już sytuacja, że właściciel lokalu sam staje przy garnkach i patelniach. Za chorego kucharza nie ma zastępstwa, a wcześniejszy liznął języka niemieckiego i pracuje już za zachodnią granicą. Sytuację częściowo ratują Ukraińcy. Ale i oni nie są w stanie zapełnić luki, która pojawiła się na rynku.
Piotr Piwowarczyk, prezes Świnoujskiej Organizacji Turystycznej, potwierdza: dotknął nas kryzys, który z roku na rok się pogłębia. Coraz trudniej jest znaleźć pracowników sezonowych, bo młodzi ludzie szukają najczęściej całorocznego zatrudnienia, a dodatkowo dużo atrakcyjniejszy bywa rynek niemiecki, gdzie nie posiadając kwalifikacji, można zarobić już od 1200 euro miesięcznie na starcie, np. sprzątając w hotelach.
– Niegdyś dużą część zarobków zgarniali pośrednicy, ale i to się zmieniło, bo Polacy przestają z ich usług korzystać. Sami szukają zatrudnienia i niemiecki kierunek stał się atrakcyjniejszy – dodaje P. Piwowarczyk.
Nasze województwo codziennie przemierzają autobusy wiozące pracowników z Ukrainy. Część wysiada w
...Tekst i fot. Bartosz Turlejski