Czasem marzenie o własnych zarobionych pieniądzach może się okazać tylko mirażem – zamiast korzyści przynosi gorzką lekcję i traumatyczne przeżycia. Tak było w przypadku dwóch dziewcząt z południa kraju, które sądziły, że praca popłaca.
„Mam 17 lat i razem z koleżanką postanowiłyśmy spróbować pracy i zarobić na własną rękę trochę pieniędzy” – rozpoczyna list do „Kuriera” Weronika.
Dziewczyny przyjechały w te wakacje nad morze. W Dziwnowie zatrudniły się w hotelu z kawiarnią i restauracją należącym do pewnego małżeństwa.
„Wydawali się porządnymi, uczciwymi ludźmi, u których za pracę otrzymuje się swoje wynagrodzenie i szacunek w relacji szef – pracownik” – pisze w liście do redakcji Weronika.
Pracę zaczęły od razu po całonocnej podróży. Jak twierdzą, przez pierwsze trzy dni spędzały w pracy po 12-13 godzin. „Czwartego dnia podpisałyśmy z szefem umowę – kontynuują. – Umowę, którą spokojnie można nazwać paktem z diabłem. Przedstawił nam ją w taki sposób, że praca wydawała się marzeniem, idealna dla nas. Powiedział, że dobrze, że do niego trafiłyśmy, bo w tych czasach pełno oszustów”.
Dziewczyny twierdzą, że po podpisaniu umów wszystko zaczęło się pogarszać z dnia na dzień. Były zmęczone pracą ponad siły, a szefostwo – według nich – pokazało swoje prawdziwe twarze.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 5 października 2018 r.
(KaNa)
Fot. Artur Bakaj