Przestępca-dżentelmen? Uwodziciel na miarę słynnego Casanovy? Jerzy Kalibabka z Dziwnowa zmarł 13 marca. Dziesięć dni później na miejscowym cmentarzu pożegnała go rodzina i przyjaciele. Pozostała… legenda.
Jerzy Kalibabka był synem dziwnowskiego rybaka. Zgodnie z tradycją rodzinną, on też miał zostać człowiekiem morza. Dlatego dość szybko, na podstawówce, zakończył edukację. Kilka lat pływał z ojcem po Bałtyku, ale jak przyznał po latach, takie życie mu się nie podobało. Nie chciał go spędzić na kutrze. Zamiast ryb wolał „łowić” kobiety. I, jak się później okazało, całkiem dobrze mu to wychodziło.
Chwalił się kiedyś, że miał ponad dwa tysiące kobiet. Nie wiadomo, czy to prawda. Lubił się popisywać. Fantazjował? Może trochę przesadził, ale w trakcie postępowania przed sądem w Nowym Targu (odpowiadał za popełnienie ponad stu przestępstw!) przesłuchano jako świadków dwieście uwiedzionych przez niego pań. Kiedyś zapewniał, że jak zechce, poderwie każdą.
Można się z tego śmiać. Ale… Siedzimy w Dziwnowie w kawiarnianym ogródku. Jest ciepło. Pijemy soki. On opowiada mi o
... Pełna treść artykułu dostępna w
eKurierze
z dnia 19-04-2019