- Najbardziej nas boli jako muzealników to, że część z tych rzeczy ląduje na złomowisku - mówi Aleksander Ostasz, dyrektor Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu i prezes Zachodniopomorskiego Stowarzyszenia Dziedzictwo Morza. Chodzi o pozostałości z czasów II wojny światowej i nie tylko: fragmenty samolotów czy statków, które znalazły się pod wodą. Na dnie są też całe jednostki, wciąż czekające na wydobycie.
Od kilku lat Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu poszukuje, wydobywa, zabezpiecza i prezentuje elementy wraków samolotów, które uczestniczyły w działaniach wojennych we współczesnych granicach Polski. Prace te prowadzone są m.in. na szczecińskim jeziorze Dąbie, gdzie podczas II wojny światowej rozbił się jeden ze słynnych amerykańskich bombowców B-17, nazywanych latającymi fortecami.
- Razem z partnerami prowadzimy akcję dotyczącą archeologii lotniczej - mówił w miniony poniedziałek na konferencji prasowej Aleksander Ostasz, dyrektor kołobrzeskiej placówki, a zarazem prezes Zachodniopomorskiego Stowarzyszenia Dziedzictwo Morza. - W przyszłym roku mamy zamiar
...