Za wariatów, szaleńców uważano kiedyś pierwszych chrześcijan. Czy było to normalne, że człowiek uderzony w jeden policzek, nadstawiał drugi? Albo, że nie oddawał, czyli nie mścił się, w myśl zasady „oko za oko, ząb za ząb” i, że jakoby słuszne było twierdzenie, że biedny, który daje choćby marny grosz, więcej daje niż bogacz dający tysiące? A już nonsensem byłoby się zgodzić z twierdzeniem, że pierwsi będą ostatnimi, a ostatni pierwszymi? Tak, w owych czasach to było szaleństwo. Tyle że szaleństwo inspirujące, szaleństwo odwróconych wartości, które – co tu nie mówić – niewiele odbiegają (owe wartości) od tego, co ceni się dziś, w tych wspaniałych, technologicznych czasach sztucznej inteligencji, wirtualnego świata, wykreowanych, nieistniejących realnie bohaterów, fikcyjnych osiągnięć, kłamstw nazywanych prawdą.
Norma zawsze jest dyskusyjna, tyle że często płaci się za tę dyskusję wysoką cenę. Normę tworzą ludzie poprzez wzajemne relacje, wspólne doświadczenie, tradycję i umowę społeczną. No i wreszcie kodeksy prawne. Za przekroczenie norm ponosi się konsekwencje. Niektóre przekroczenia noszą miano – przestępstw. Inne – zbrodni. Są jednak i takie – zwłaszcza obecnie – za które nie ma kary, wręcz przeciwnie. Można uzyskać poklask.
Dziś nie uważa się za wariatów tych, którzy podcinają gałąź, na której siedzą, ani tych, którzy stojąc nad przepaścią, nie zawahają się ruszyć do przodu. Podobnie jak wcześniej strażnicy pandemii „ratując” populację, niechcący doprowadzili do społecznego i gospodarczego zamętu, tak teraz klimatyści broniąc klimatu, właśnie doprowadzają Europę do zubożenia, wykluczą ją z wyścigu światowych mocarstw, spychają ją na peryferie świata. Widać już, na przykładzie Niemiec, które przeżywają kryzys, ile znaczy w gospodarce tani gaz (z Rosji, którego już nie mają), surowce za pół ceny i rynki zbytu oraz rezerwuary taniej siły roboczej (na wschodzie Europy, która teraz już też nie jest tania, przez rezygnację z paliw kopalnych, likwidację emitentów śladu węglowego, opłaty emisyjne, podatki klimatyczne oraz inne, które ponoszą producenci w tej przeregulowanej, poprawnej do absurdu (szaleńczo) Unii Europejskiej).
Nie są uważani za szaleńców ci, którzy ustanawiają normy, które mówią, od kiedy człowiek jest człowiekiem, ani ci, którzy twierdzą, że tak w ogóle mija już era człowieka, że teraz – nie ma on już wyjścia – stać się musi – bogiem, ale takim przez małe „b”.
Nie jest ani szaleńcem, ani szarlatanem ten, kto twierdzi, że człowiek, który przedstawia się jako Szafka na Buty nie tylko ma do tego prawo, ale zgodnie z normami genderowymi w Unii Europejskiej, sam decyduje o swojej tożsamości, także płciowej.
Według „Słownika języka polskiego” pod redakcją W. Doroszewskiego, słowo szmergiel oznacza drobnoziarnistą twardą skałę stosowaną w postaci luźnych ziaren jako materiał ścierny. Może to być też papier lub płótno z przyklejonymi ziarnami materiału ściernego. Jest też ekspresyjne wyrażenie – mieć szmergla. To synonim – mieć kota, dostać bzika, potocznie zwariować, ale w taki mniej szlachetny sposób. Po prostu – zgłupieć. ©℗
Roman Ciepliński, redaktor naczelny "Kuriera Szczecińskiego"