Kogo kochają Rosjanie? A kogo nienawidzą? Odpowiedzi na tak postawione pytania należy szukać w wynikach sondaży. Oczywiście, można kwestionować ich wiarygodność. Bez wątpienia jednak badania opinii publicznej pokazują prawdziwe tendencje, panujące w opinii publicznej. Ponadto, co bardzo istotne, nie dysponujemy innymi danymi niż wyniki sondaży. Wreszcie, aktualna sytuacja polityczna w dużej mierze potwierdza wszelkiego rodzaju przychylne obecnym władzom na Kremlu rezultaty badań – w końcu nie widać żadnych oznak buntu…
Skoro już po raz kolejny przekonałem Czytelnika, że przyglądanie się sondażom ma sens, to przejdę do rzeczy. Otóż, jak donosi Rosyjska Akademia Nauk, rekordowy odsetek Rosjan uważa obecnie, że Putin i Stalin przynieśli Rosji najwięcej dobrego spośród dotychczasowych przywódców. Wyniki badań RAN ukazały się pod koniec października. Pisał o nich m.in. znany opozycyjny portal Wiorstka.
Sondaż został przeprowadzony w maju 2025 r. Respondenci mieli za zadanie wskazać działacza politycznego, który w ich ocenie w dotychczasowej historii państwowości rosyjskiej przyniósł jej największą korzyść. Można było podać kilka nazwisk. 65 proc. wskazało na Władimira Putina. Na drugim miejscu znalazł się Józef Stalin. „Czerwonego cara” doceniło 45 proc. pytanych. Warto zaznaczyć, że badanie przeprowadzane jest w różnych odstępach czasu od 1995 r. Putin w zestawieniu po raz pierwszy pojawił się w 2000 r., czyli w pierwszym roku swojej prezydentury. Wówczas jego pozytywną rolę dostrzegło 12 proc. respondentów. W 2012 r. dostał 36 proc. głosów. W 2016 r., a więc dwa lata po aneksji Krymu, która przysporzyła mu sporą popularność, Putin cieszył się uznaniem już większości Rosjan (56 proc.). Dwa lata później jego rating spadł o 2 proc. Następnie jednak poparcie dla Putina jako najlepszego w dziejach Rosji działacza politycznego szybko rosło. W 2022 r. uzyskał 60 proc. 65-proc. wynik, jakim może się pochwalić obecnie, jest rekordowym. W ciągu ćwierćwiecza sympatia Rosjan do prezydenta (który w międzyczasie na cztery lata przesiadł się na fotel premiera) wzrosła pięciokrotnie.
Jeśli Putin zyskał poparcie rekordowe na przestrzeni 25 lat, to Stalin ustanowił rekord na przestrzeni trzech ostatnich dekad. W 1995 r. otrzymał 15 proc. głosów. Pięć lat później – 25 proc. Potem „poparcie” dla sowieckiego dyktatora zaczęło spadać. Być może odejście słabego Jelcyna i dojście do władzy Putina sprawiło, że Rosjanie przestali tęsknić za tyranem, bo nowy przywódca spełniał ich marzenia o rządach silnej ręki. Ale już w kolejnych latach Stalinowi zaczęło rosnąć poparcie. Ten fakt należałoby powiązać ze wzrostem tendencji despotycznych i imperialnych w polityce Putina. Rosjanie byli usatysfakcjonowani rządami władcy Kremla, ale też wraz z nim się radykalizowali. A radykalna polityka potrzebuje radykalnych wzorców, na których można się oprzeć. Potrzebny był więc Stalin. Dochodziły do głosu również skrajnie prowojenne środowiska, które od Putina oczekiwały, by jeszcze śmielej niż dotychczas wchodził w buty „czerwonego cara”.
W tym kontekście zrozumiałe się staje, że popularność Stalina jeszcze szybciej rosła po inwazji na Ukrainę. W 2022 r. uzyskał 40 proc. głosów. Putin zyskuje coraz więcej argumentów, by kult sowieckiego dyktatora niejako zalegalizować i upaństwowić…
Na trzecim miejscu w sondażu RAN znalazł się Leonid Breżniew. Zyskał 24 proc., co jest jego rekordowym wynikiem. Trudno się dziwić. W końcu Breżniew po dojściu do władzy w Związku Sowieckim odwrócił liberalne skutki Chruszczowowskiej odwilży. Z kolei doktryna Breżniewa oznaczała, że Moskwa ma prawo interweniować tam, gdzie „demokracja ludowa” jest zagrożona. A cóż innego robi na Ukrainie Putin?! Przecież w swoim głębokim przekonaniu interweniuje w kraju, w którym rosyjskie wpływy były zagrożone…
Z kolei wśród najmniej popularnych działaczy politycznych „liderują” Michaił Gorbaczow i Borys Jelcyn. 59 proc. Rosjan uważa Gorbaczowa za działacza, który wyrządził Rosji największą szkodę. O Jelcynie w taki sposób myśli 56 proc. respondentów. Te wyniki również nie powinny nikogo dziwić. Gorbaczow obwiniany jest o doprowadzenie do rozpadu ZSRR, co Putin – zgodnie zresztą z przekonaniem większości swoich rodaków – uznał za „największą katastrofę geopolityczną XX w.”. Ostatni gensek partii komunistycznej nie jest obwiniany o upadek komunizmu – konkretny ustrój ma tutaj niewielkie znaczenie – tylko o to, że pozwolił na odłączenie się od centrum Moskwy imperialnych zdobyczy. Z kolei Jelcyn uważany jest w tej sprawie za współwinnego. W końcu jako przywódca sowieckiej Rosji całkiem świadomie i otwarcie dążył do rozpadu ZSRR. Ponadto to właśnie Jelcyn w latach 90. wprowadzał w Rosji kapitalizm, który w efekcie okazał się pseudokapitalizmem, a dokładniej: rządami skorumpowanych polityków, uwłaszczonych na majątku państwowym oligarchów oraz wszechpotężnej mafii. „Liche lata 90.” uważane są za czas kryzysu i chaosu, które skończyły się w 2000 r., gdy porządek nareszcie zaprowadził Władimir Putin… I tu koło się zamyka. ©℗
Maciej PIECZYŃSKI
Dr Maciej Pieczyński to rusycysta, ukrainista i literaturoznawca, wykładowca Uniwersytetu Szczecińskiego oraz publicysta.