Wtorek, 14 października 2025 r. 
REKLAMA

Prigożyn zmartwychwstał

Data publikacji: 2025-10-12 10:09
Ostatnia aktualizacja: 2025-10-12 10:09

Wojenna „rewolucja” w Rosji zjada własny ogon. Cudzysłów nieprzypadkowy. Wiadomo przecież, że „rewolucja”, jako stan chaosu i bezcarewia, jest w państwie Putina pojęciem zakazanym. Może więc ujmę to inaczej: wojenna histeria zjada własny ogon. Oto całkiem niedawno naczelny propagandysta rosyjskiego imperializmu znalazł się na cenzurowanym. Ośmielił się bowiem napisać książkę o naczelnym buntowniku, powiedzmy „rewolucjoniście”, który zanim został naczelnym buntownikiem i „rewolucjonistą”, sam był bohaterem tego, przeciwko czemu się buntował. I w tym zatem sensie mamy do czynienia ze „zjadaniem własnego ogona”.

Dajmy spokój z tym szyfrem i napiszmy, o co konkretnie chodzi. Otóż Aleksander Prochanow napisał powieść o Jewgieniju Prigożynie. Prochanow to jedna z najważniejszych postaci ideowej „partii wojny” w Rosji. Lider „obozu czerwono-brunatnego”, czyli sojuszu skrajnej lewicy i skrajnej prawicy, jaki uformował się u schyłku istnienia ZSRR, jako alians, połączony ponad podziałami ustrojowymi wspólnym pragnieniem zachowania lub odtworzenia wielkości imperialnej Rosji. Prochanow to też radykalny neostalinista, najbardziej znany przedstawiciel nurtu „prawosławnego stalinizmu”. A ponadto – pisarz i publicysta, znany z kwiecistego, pompatycznego języka i szalonych, mistycznych wizji. „Czerwono-brunatni”, jako prowojenni radykałowie, usytuowani „na prawo od Putina”, byli wyraźnie zafascynowani (w pozytywnym sensie) Prigożynem, zanim jeszcze doszło do puczu. Szef Grupy Wagnera wpisywał się w stereotyp brutalnego, ale odważnego dowódcy, który potrafi nie tylko rzucić mięsem, ale i postawić się skorumpowanym urzędnikom, obsobaczyć sprzedajne elity. Niechęć do tzw. „złych bojarów” w tradycji rosyjskiej nie tylko nie kłóci się z miłością do „dobrego cara”, ale wręcz organicznie się z tą miłością uzupełnia. Elitę można rugać, ile wlezie. Prigożyn potrafił skutecznie ukryć fakt, że sam przecież był przedstawicielem elity, bardzo bogatym oligarchom. Żołnierski ubiór, łysa głowa i bluzgi na ustach czyniły zeń ludowego bohatera, ale też ludowego mściciela. Apologeci Prigożyna zamilkli dopiero, gdy ten ruszył na Moskwę, co prawda po głowy „złych bojarów”, ale wywołując przy tym zrozumiałą wściekłość „dobrego cara”.

Powieść Prochanowa nosi tytuł „Lemner”. Tak nazywa się główny bohater, wzorowany na szefie wagnerowców. Prochanow bawi się formą politycznego fantasy. Opisuje alternatywną rzeczywistość, która łudząco przypomina współczesne realia Rosji. Michaił Lemner, Żyd z pochodzenia, jest kolejnym wcieleniem odwiecznego rosyjskiego buntu ludowego, wcześniej uosabianego przez Stiepana Razina czy Jemieliana Pugaczowa, przywódców wielkich powstań chłopskich. Porównanie nie jest nowe. Do tych „ludowych mścicieli” wcześniej Prigożyna porównywał chociażby Aleksander Dugin. Tak czy inaczej, Lemner jest w teorii negatywnym bohaterem. Niesie bunt i zniszczenie. Jednak jego oczami czytelnik widzi też negatywny, albo – co gorsza – karykaturalny obraz Władimira Putina. A dokładniej Leonida Trojewidowa, bo tak w powieści nazywa się prezydent Rosji. Trojewidow krytykowany jest za to, że, niszcząc gazociągi północne odciął kraj od Europy, prowadząc tym samym do zbliżenia z Chinami. Władca Kremla przedstawiony jest również jako potwór, który w swoim gabinecie ukrywa ciała wrogów i pije krew dziewic. „Raz w miesiącu Leonid Trojewidow odmładzał się, całkowicie wymieniał swoją krew. Z Pekinu przysyłali mu porcelanową wazę z różowymi pijawkami. Pijawki te wcześniej nasycały się krwią chińskich dziewic. Pijawki przysysały się do jego ciała, piły jego zmęczoną krew, oddając mu w zamian dziewiczą świeżość. Ukąszenia różowych pijawek były delikatne, niczym pocałunku” – czytamy.

Z jednej strony, powieść cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. W ciągu miesiąca od premiery (która miała miejsce w sierpniu) wyprzedano jakoby cały nakład. Potrzebny był dodruk. Z drugiej strony, „Lemner” w pewnym sensie trafił na indeks. Zaplanowane na 29 września spotkanie autorskie w Moskiewskim Domu Książki zostało odwołane przez organizatorów. Sam Prochanow publicznie oznajmił, że taką decyzję podjęli „przestraszeni właściciele”, jednak później swój post w internecie na ten temat usunął. Oficjalnie przyczyną były względy bezpieczeństwa. Organizatorzy oświadczyli, że obawiali się o bezpieczeństwo Prochanowa i czytelników, którzy mogli zostać podczas spotkania zaatakowani przez „osoby trzecie”. Od 2 października „Lemnera” nie można kupić przez stronę popularnej sieci księgarń „Czitaj-gorod”. Na portalu „Ozon”, pośredniczącym w sprzedaży książek, oficjalnie wyczerpał się dostępny nakład fizycznych egzemplarzy. 4 października Prochanow na swoim Telegramie oświadczył, że jego książka nie miała być obelgą wobec państwa i prezydenta. W jego przekonaniu „wrogowie” Rosji próbują skłócić państwo z pisarzami. W blogu na portalu gazety „Zawtra”, której jest redaktorem naczelnym, Prochanow podkreślił ponadto, że tytułowy bohater jego powieści jest bohaterem negatywnym, zaś negatywne wypowiedzi o prezydencie Rosji padają z ust „jednego z najbardziej negatywnych bohaterów powieści”. „Jestem państwowcem. Dostrzegam w prezydencie Rosji Putinie personifikację rosyjskiej historii na jej wschodzącym etapie, kiedy to wolą prezydenta Rosja przechodzi od wielkich wstrząsów w stronę wielkości” – konstatował Prochanow. Literacki „bunt” uśmierzył się sam… ©℗

Maciej Pieczyński

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500