Zmiana na fotelu głowy państwa budzi zrozumiałe zainteresowanie za naszą południowo-wschodnią granicą. W końcu Karol Nawrocki podczas kampanii zapowiadał asertywną politykę wobec Kijowa. Zdaniem niektórych – wręcz antyukraińską. Czy owi niektórzy mają rację – to już kwestia dyskusyjna. Na pewno między bajki można włożyć sugestie, jakoby Nawrocki był politykiem prorosyjskim. Po pierwsze, kierował dekomunizacją przestrzeni publicznej, która była oczywistym ciosem w największe świętości kremlowskiej propagandy. Po drugie, zatrudnił w swojej kancelarii Sławomira Cenckiewicza. Czyli człowieka, o którym można wiele złego powiedzieć, ale któremu na pewno nie można zarzucić sympatii do Rosji (przeciwnie – w węszeniu ręki Moskwy Cenckiewicz jest bardziej rozsądną, prawicową wersją skompromitowanego Tomasza Piątka).
Ale wróćmy na Wschód. Zaprzysiężenie prezydenta Nawrockiego w ciekawy sposób skomentował na łamach „Europejskiej Prawdy” Jurij Panczenko, jeden z najważniejszych ukraińskich publicystów, zajmujących się Polską. Panczenko prezentuje poglądy typowe dla opinii publicznej nad Dnieprem. Czyli antyrosyjskie, prozachodnie, liberalne, patriotyczne, a zarazem w kwestii polityki historycznej nacjonalistyczne (czyli broni kultu OUN-UPA). W sporach na linii Kijów-Warszawa zawsze staje po stronie Kijowa (u ukraińskich publicystów, inaczej niż u polskich, jest to norma).
Panczenko zauważa, że kluczowa różnica w poglądach na politykę międzynarodową między Nawrockim a Donaldem Tuskiem wiąże się z tym, że głowa państwa sympatyzuje z Trumpem i tak jak on negatywnie odnosi się do „postępowej oraz liberalnej polityki Unii Europejskiej”. Już w tytule artykułu publicysta nazwał Nawrockiego „nieprzyjaznym prezydentem”. Nieprzyjaznym, rzecz jasna, dla Ukrainy. Słusznie odnotowuje, że były szef IPN, jako historyk, jest dobrze zorientowany w „relacjach polsko-ukraińskich z perspektywy historycznej”, przez co może wykorzystywać argumenty historyczne właśnie w bieżącej polityce. Panczenko, rzecz jasna, takie podejście ocenia negatywnie. I stosuje argument typowy dla narracji Kijowa: „Przecież obecnie Ukraina broni Europę przez najazdem rosyjskim, dlatego wszelkie wsparcie dla Ukrainy leży w interesie polskim i europejskim”. Tymczasem Nawrocki, twierdzi nie bez racji Panczenko, „może spróbować stawiać Kijowowi różne warunki udzielania pomocy”. Jednocześnie ukraiński komentator przypomina, że politykę zagraniczną w Polsce prowadzi nie tylko prezydent, ale również, a właściwie przede wszystkim rząd. A ten jest bardziej Ukrainie przychylny.
Niemniej, Panczenko nie widzi prezydentury Nawrockiego jedynie w czarnych dla Kijowa barwach. „W swojej kampanii wyborczej Karol Nawrocki był rzeczywiście antyukraiński, ale kluczowy problem polega na jego nieprzewidywalności” – pisze publicysta. Stawia zaskakującą z punktu widzenia dominujących narracji nad Wisłą i nad Dnieprem tezę. Otóż, zdaniem Panczenki Nawrocki w swojej polityce będzie „bardziej antyrosyjski niż antyukraiński”. „Jakby cynicznie to nie zabrzmiało, racjonalne z punktu widzenia Polski jest to, aby Ukraina mogła możliwie najefektywniej bronić Europę przed Rosją. Tym samym Ukraina utrudnia ataki Rosji na inne kraje” – pisze Panczenko. I dodaje: „Możliwe, że Nawrocki, mając tego wszystkiego świadomość, ograniczy się jedynie do (antyukraińskiej) retoryki, która jest mu niezbędna do budowania własnego image`u, i tym samym nie będzie wykonywał jakichś szczególnie antyukraińskich kroków. Inna sprawa, że nieprzyjazna retoryka może w najbliższej przyszłości doprowadzić do pogorszenia się relacji polsko-ukraińskich”.
Panczenko dostrzega szansę dla Ukrainy w Waszyngtonie. Donald Trump ostatnio wyraźnie złagodził swój stosunek do Kijowa. To może znacząco wpłynąć również na, zapatrzonego w amerykańskiego sojusznika, Nawrockiego. Z jednej strony, sympatia do Trumpa może skłaniać nowego prezydenta do bardziej przychylnego niż dotychczas spojrzenia na Ukrainę. Z drugiej strony, przeczyć temu może antyukraińskie nastawienie sporej części polskiego społeczeństwa, w tym również elektoratu Grzegorza Brauna, który może być PiS-owi potrzebny.
A jak będzie – to się oczywiście okaże. Panczenko słusznie zauważa, że Nawrocki może być bardziej niż Andrzej Duda niezależny od PiS, ponieważ światopoglądowo jest zawieszony między partią Kaczyńskiego a Konfederacją. Im bliżej będzie mu do Konfederacji (a zwłaszcza do narodowców), tym bardziej asertywną wobec Ukrainy politykę będzie prowadzić. Z pewnością jednak – i to, jak widać, rozumieją również ukraińscy publicyści – nie będzie to polityka przychylna Moskwie. ©℗
Maciej PIECZYŃSKI
Dr Maciej Pieczyński to rusycysta, ukrainista i literaturoznawca, wykładowca Uniwersytetu Szczecińskiego oraz publicysta.