Poniedziałek, 07 lipca 2025 r. 
REKLAMA

Kołchoźnik ze znakiem jakości

Data publikacji: 2025-07-06 10:27
Ostatnia aktualizacja: 2025-07-06 10:27

3 lipca Białoruś świętowała swój Dzień Niepodległości. Niepodległości od kogo? Od Związku Sowieckiego? Od Rosji? Nie. 3 lipca 1944 r. Armia Czerwona wyzwoliła Mińsk spod niemieckiej okupacji. I właśnie na pamiątkę tego wydarzenia w 1997 r. ustanowiono najważniejsze białoruskie święto narodowe. Drugą najważniejszą z punktu widzenia polityki historycznej Mińska datą jest 17 września 1939 r. Tak, Białorusini oficjalnie świętują rocznicę inwazji ZSRR na Polskę. Od 2021 r. 17 września obchodzony jest Dzień Jedności Narodowej. Tylko do pewnego stopnia na złość Polsce, z którą relacje pogorszyły się diametralnie po udzieleniu przez Warszawę wsparcia dla protestów wyborczych w 2020 r. Świętowanie zwycięstw Armii Czerwonej organicznie wpisuje się w poglądy Alaksandra Łukaszenki na historię swojego kraju. Ponadto warto pamiętać, że z technicznego punktu widzenia mówienie o „jedności narodowej” w tym kontekście jest poniekąd słuszne. Skutkiem inwazji ZSRR na Polskę było przyłączenie ziem zachodniobiałoruskich do sowieckiej republiki białoruskiej. Dzisiejsza, formalnie niepodległa Białoruś, swoje granice, cynicznie rzecz ujmując, zawdzięcza ówczesnym działaniom Stalina.

Podobnie zresztą jak Ukraina. Tyle że Kijów, w odróżnieniu od Mińska, wybrał drogę emancypacji od imperium ze stolicą w Moskwie. Białoruś teoretycznie również mogła pójść w tym kierunku. Zanim Łukaszenka ustanowił 3 lipca Dniem Niepodległości, to święto było obchodzone 27 lipca. Czyli w rocznicę ogłoszenia deklaracji suwerenności. W 1990 r. taki dokument przyjęła Rada Najwyższa Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej. Chodziło, rzecz jasna, o suwerenność od centrum w Moskwie. A dokładniej o wyższość prawa republikańskiego nad prawem Związku Sowieckiego. Był to jeden z elementów „parady suwerenności”. Kolejne republiki sowieckie deklarowały swoją niezależność od słabnącej władzy związkowej. Uczyniła to nawet Rosja. Na jej czele stał już wówczas Borys Jelcyn, który, nie mogąc przejąć władzy nad całym Związkiem, postanowił przyspieszyć jego rozpad, aby umocnić swoją władzę w najważniejszej z republik. Rosja przyjęła deklarację suwerenności 12 czerwca 1990 r. Na ponad miesiąc przed Białorusią. I również uczyniła z tej daty święto państwowe. Początkowo obchodzone jako „dzień przyjęcia deklaracji suwerenności państwowej Federacji Rosyjskiej”, a od 2002 r. – jako Dzień Rosji. Co ciekawe, to święto istnieje do dziś.

To znamienne, że Rosja celebruje swoje święto niepodległości (za takowe należy uznać Dzień Rosji) w rocznicę uniezależnienia się od ZSRR, podczas gdy Białoruś – w rocznicę wyzwolenia przez ZSRR. Co więcej, Moskwa zrezygnowała już dawno z kultu rewolucji październikowej. 7 listopada nie jest już tam dniem wolnym od pracy. Podobnie zresztą uczyniła większość byłych republik sowieckich. Do wyjątków, obok nieuznawanego Naddniestrza, należy Białoruś. Dzień Jedności Narodowej? Na Białorusi jest nim rocznica podboju Polski przez ZSRR. W Rosji – rocznica przepędzenia Polaków z Kremla podczas Wielkiej Smuty w 1612 r. Moskwa odchodzi od sowieckich tradycji, Mińsk wciąż w nich tkwi. Oczywiście, najważniejszym świętem rosyjskim jest wciąż Dzień Zwycięstwa 9 maja. Tyle że jego kontekst jest bardziej imperialny, niż komunistyczny. Rosjanie świętują pokonanie III Rzeszy i triumf w wojnie, który dał Moskwie panowanie nad połową Europy oraz status światowego, a nie tylko regionalnego, mocarstwa.

Gdy w połowie lat 90. Łukaszenka doszedł do władzy, dość szybko zaczął powrót do tradycji sowieckich. Biało-czerwono-białą flagę, nawiązującą do Białoruskiej Republiki Ludowej (państwo, powstałe w 1918 r.) oraz do Wielkiego Księstwa Litewskiego (w którym decydującą rolę pełniła kultura ruska, zdaniem części badaczy starobiałoruska) zastąpił flagą, przypominającą symbolikę sowieckiej Białorusi. Język rosyjski ustanowił drugim, obok białoruskiego, językiem urzędowym. Teoretycznie są sobie równe. W praktyce dziś na Białorusi zdecydowanie dominuje język rosyjski. Co ważne, Łukaszenka nie wprowadził tych zmian arbitralnie, tylko najpierw rozpisał referendum. Według oficjalnych wyników absolutna większość Białorusinów poparła powrót do rosyjsko-sowieckiej przeszłości. Niezależnie od skali fałszerstw, z pewnością sentyment do czasów ZSRR był wówczas (podobnie jak jest i dzisiaj) na Białorusi bardzo silny. W końcu w 1994 r. Łukaszenka wygrał (raczej uczciwie) wybory prezydenckie również dzięki prosowieckiej retoryce.

„Ostatni dyktator Europy” (jak mawiano o nim, zanim okazało się, że Putin też jest dyktatorem) powiedział kiedyś, że Białorusin to Rosjanin ze znakiem jakości. Naiwne są twierdzenia, jakoby Łukaszenka był swego rodzaju białoruskim patriotą, który Zachodowi się nie kłania, a czasem na pokaz wykłóca się również z Moskwą, udając prowadzenie wielowektorowej polityki. To oczywiste, że ten były wicedyrektor kołchozu i dyrektor sowchozu jest patriotą rosyjskim lub sowieckim. Broni języka rosyjskiego jak niepodległości, przyczyniając się do wynarodowienia Białorusinów. Jeśli stawia się Putinowi, to tylko dlatego, że woli być dyktatorem formalnie niezależnego państwa niż gubernatorem obwodu w innym państwie. A i tak realizuje rosyjskie interesy w takim stopniu, że Moskwie nie opłaca się oficjalna aneksja i tak całkowicie uległej jej Białorusi. Łukaszenka kompletnie ignoruje białoruskie tradycje narodowe, opierając politykę historyczną na sentymencie do ZSRR. Z jego punktu widzenia Białoruś nie powstała samodzielnie, tylko została stworzona przez Stalina (w 1939 r., dzięki „zjednoczeniu” ziem białoruskich), a następnie przez tego samego Stalina „wyzwolona”. Przy Łukaszence Putin to wręcz antykomunista. Białoruś pod wodzą obecnie panującego dyktatora jest zaś komunistycznym skansenem. I to nie tylko z uwagi na kwestie symboliczne, ale też podejście do gospodarki – nie było tu prywatyzacji na taką skalę jak w Rosji czy na Ukrainie.

Łukaszenka powiedział kiedyś, że dla niego Białorusin to Rosjanin ze znakiem jakości. Tyle że jest to sowiecka „jakość”. ©℗

Maciej Pieczyński

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500