Niedziela, 07 grudnia 2025 r. 
REKLAMA

Czego nie rozumie Trump

Data publikacji: 2025-12-07 10:12
Ostatnia aktualizacja: 2025-12-07 10:12

Już prawie rok amerykański prezydent bezskutecznie próbuje zakończyć wojnę rosyjsko-ukraińską. Brak pokojowego Nobla nie jest wynikiem spisku lewicowo-liberalnych elit, tylko skutkiem trafnej oceny „dokonań” gospodarza Białego Domu. Biorąc pod uwagę, jak bardzo Donaldowi Trumpowi zależało na realizacji swoich pokojowych zamierzeń, oraz jak solennie obiecywał, że pogodzi zwaśnione strony, można zdecydowanie mówić o spektakularnej porażce. Gdzie tkwią jej źródła?

Dostrzegam dwie fundamentalne przyczyny. Po pierwsze, przy całym swoim wizerunku „samca alfa”, silnego przywódcy, Trump okazał się słaby, niezdecydowany i uległy. Mając po przeciwnej stronie stołu rozmów innego silnego przywódcę, dyktatora, używał niemal wyłącznie marchewki. Kija używał bardzo rzadko. Czasem, co gorsza, wymachiwał kijem, grożąc jego użyciem, by potem tych gróźb nie spełniać. Tym samym pokazywał swoją słabość. Rzucał słowa na wiatr. I upewniał Putina w przekonaniu, że Ameryki bać się nie trzeba. Rosja natomiast, o czym wiadomo przecież nie od dziś, najlepiej rozumie język siły. Rzecz jasna, nie każdego stać na to, by z wobec największego państwa świata taki język stosować. Ale jeśli ktokolwiek jest w stanie rozmawiać z Moskwą z pozycji siły, to przede wszystkim Waszyngton właśnie. A jednak tego nie robi. Trump najwyraźniej wyszedł ze skądinąd logicznego założenia, że łatwiej jest wymusić ustępstwa na słabszym, czyli na Ukrainie, niż na silniejszym, czyli na Rosji. Problem w tym, że przyjmując taką logikę, taniej i łatwiej byłoby po prostu umyć ręce i przestać zajmować się tym konfliktem. Przestać mediować i pomagać komukolwiek. Efekt byłby podobny – triumf Rosji, klęska Ukrainy.

Druga fundamentalna przyczyna jest od pierwszej ważniejsza, bo mniej oczywista i rzadziej dostrzegalna. Otóż, problem w tym, że Trump nie zna rosyjskiej kultury. Niestety, gospodarz Białego Domu najwyraźniej nie oglądał kultowego filmu sensacyjnego „Brat 2” Aleksieja Bałabanowa. Przypomnijmy, że główny bohater, dobry gangster Daniła Bagrow, leci do Stanów Zjednoczonych, żeby pomóc swojemu rodakowi – rosyjskiemu hokeiście, oszukanemu przez amerykańskiego biznesmena Mennisa. Porachunki mafijne są tutaj pretekstem, żeby pokazać zasadniczą różnicę między Rosją a „zgniłym Zachodem”. Bagrow odwiedza Mennisa w jego gabinecie. Trzyma miliardera na muszce i wygłasza słynny monolog: „Powiedz mi, Amerykańcu, w czym tkwi prawdziwa siła? Czy naprawdę w pieniądzach? […] A ty masz dużo pieniędzy, i co z tego? Myślę, że siła jest w prawdzie. Kto ma prawdę, ten jest silniejszy. Oszukałeś kogoś i pieniądze zarobiłeś. I co, silniejszy się stałeś? Nie, bo prawdy w tobie nie ma”. Skoro rosyjski bandyta uważa, że jest po stronie prawdy, to wolno mu wszystko. Wolno mu również zabijać w imię owej prawdy, co też czyni, strzelając do każdego, kto staje mu na drodze. „Siła w prawdzie” w rzeczywistości oznacza więc „prawda w sile”.
Kluczowa jest tutaj jednak kwestia pieniędzy. „Zgniły Zachód” chce zarabiać. „Uduchowiona Rosja” chce natomiast podbijać. Tej fundamentalnej różnicy Trump nie potrafi zrozumieć. Rozmawia z Putinem jak amerykański biznesmen z amerykańskim biznesmenem. Proponuje mu deal o treści mniej więcej takiej: „musisz tylko zatrzymać swoje wojska, przestać strzelać, a ja w zamian sprawię, że zostaną zniesione wszystkie sankcje. Wrócisz do robienia interesów z całym Zachodem. Przecież na tej wojnie tracisz. A jak ją zakończysz, znów będziesz zarabiać krocie”. Mijają kolejne miesiące, a Trump nadal nie potrafi zrozumieć, dlaczego Putin odrzuca interes swojego życia.

Tymczasem Putin jest jak Daniła Bagrow. Jak typowy Rosjanin. Woli siłę niż pieniądze. Szczególnie że tych drugich i tak ma wystarczająco dużo. Rosja to jego własność, przepastna kieszeń, z której może czerpać do woli, bo nikt go nie kontroluje. Zaś jego „poddani” karmieni są z jednej strony strachem, z drugiej strony – dumą z odbudowy imperium. Nie naciskają więc na swojego władcę, by czym prędzej robił „deal”, kończył wojnę i załatwiał dla rosyjskiego biznesu amerykańskie kontrakty.

Gdyby Trump znał rosyjską kulturę, to by wiedział, że nie przedstawia ona bogatych, przedsiębiorczych ludzi w pozytywnym świetle. Dla Rosjanina najważniejsze jest „bogactwo duchowe”, czytaj: przekonanie o potędze własnego państwa. Gdy popularny dziewiętnastowieczny pisarz Iwan Gonczarow postanowił napisać powieść, krytykującą typowe rosyjskie lenistwo, wyszło mu wszystko na odwrót. Główny bohater, szlachcic Ilja Obłomow, który całe dnie leżał na kanapie i nic nie robił, okazał się pozytywną, sympatyczną postacią. Bogactwo materialne budzi u Rosjan podejrzenia. Masz dużo pieniędzy? Pewnie ukradłeś! W Rosji nie ma silnej tradycji własności prywatnej czy wolnego rynku.
I tego Trump nie rozumie. Daniła Bagrow nie chce zachodnich pieniędzy. Chce Mennisowi przystawić lufę do skroni i cieszyć się, że „Amerykaniec” się go boi i podziwia jego siłę. Chce mieć władzę. I co ty na to, Amerykańcu? Dalej chcesz kusić „uduchowionego gangstera” swoimi dolarami? ©℗

Maciej PIECZYŃSKI

Tylko zalogowani użytkownicy mają możliwość komentowania
Zaloguj się Zarejestruj