Piątek, 26 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Zasłużona żona szeryfa

Data publikacji: 2017-07-19 11:08
Ostatnia aktualizacja: 2017-07-20 19:55

Wygwizdanie i wybuczenie Lecha Wałęsy przez zwiezionych na spotkanie z Trumpem nie zaskoczyło mnie. Zaskakują zjawiska nagłe i niespodziewanie ujawnione emocje. Tu mieliśmy do czynienia z rytuałem.

Kto pamięta buczenia i gwizdy na Powązkach – fundowane Bartoszewskiemu czy generałowi Ścibor-Rylskiemu – ten wie, że rytuał ów nie był raczej cmentarny.

Powie ktoś: to się nie wpisało, to się wPiSało. Czy na pewno? Przecież to nie Partia gwiżdże i buczy na autorytety, które uważa za wrogie, lecz ludzie. Całkiem konkretni. Ich poglądy polityczne, wbrew pozorom, niewiele tu mają wspólnego z ich zachowaniem.

Owszem, tłumu można użyć do szczucia. Ale też, niestety, tłum lubi być szczuty. Po przykłady warto sięgnąć do historii. Naszej też.

* * *

Ale ja nie tyle o tym, że gwiżdże się u nas od jakiegoś czasu i buczy w sytuacjach i miejscach, w których kiedyś tego nie robiono, na ludzi, którym należy się szacunek. To temat banalny, że tak to ujmę ze wstydem (że muszę).

Ja o czymś innym. O tym, że w publicznych (telewizyjnych) dyskusjach (?) na ów temat, gdy obie strony sporu zarzucają sobie brak kultury nie tylko politycznej, obrońcy gwiżdżących – przyparci do muru – mówią w końcu: ale przecież gwizdano z jakiegoś powodu!

I tu następuje tyrada, że wygwizdany to przecież łotr, łajdak i łobuz, a więc – należy mu się. Zapracował sobie. Zasłużył.

* * *

Przykre, ale argumentu tego używa wielu polityków, również tych, którzy uważają się za etycznych i umiarkowanych. Usprawiedliwiając w ten sposób zachowania, których nic nie usprawiedliwia.

Przecież nie o to chodzi, że komuś się – wedle czyjejś oceny – coś „należy”. Gdyby tak sprawę stawiać, wielu z nas dałoby po pysku tym, których nie lubi i nie szanuje, inni by innym napluli do zupy, a jeszcze inni jeszcze innym nawymyślaliby na ulicy, uznając to za swój przywilej i obowiązek.

* * *

Niestety, owo „należy mu się” zaczyna być normą, która zastępuje inne, tradycyjne formy kultury i obyczaju. Chamiejemy na potęgę.

Kierowca samochodu, który uważa, że ktoś zachował się na drodze źle, gotów jest obrzucić go stekiem bluzgów. Ba, czasem to „należy się” przekształca w czyn i dochodzi do agresji.

Chamstwem reagujemy też na uwagi, które zwracają nam inni (piętnując nasze chamstwo). A każde takie „puszczenie nerwów” usprawiedliwiamy tym, że tamtemu „się należało”. Bo burak, jołop, no i cham oczywiście.

* * *

Taki kierowca samochodu jest (śpi, drzemie) w każdym z nas. W pieszych też.

Dlatego politycy, którzy budzą w nas owego kierowcę – co trąbi wściekle, pokazuje „fucka” albo drze się przez uchylone okienko – mają na rękach nie tyle krew czyjąś (co chętnie sobie wzajem zarzucają), ile ślinę. Lepką i paskudną.

Że świetną do opluwania? Fakt. Ale warto pamiętać, że wiatr (historii) w różne strony wieje.

* * *

Jarosław Kaczyński na 87. miesięcznicy rzekł drwiąco, że „Oni” (manifestujący w kontrze, więc „naiwni” albo po prostu „ogłupieni”) mają za autorytet kogoś takiego jak Lech Wałęsa. I że on (Jarosław) bardzo im tego „współczuje”.

W ustach kogoś, kto może i nigdy nie miał Wałęsy za autorytet, ale za to – i w takim razie cynicznie – wspiął się po jego plecach do wielkiej polityki, brzmi to jeszcze gorzej niż wymyślanie od łajdaków.

* * *

Prezes PiS lubi retorykę. Przy powyższej okazji rzekł więc: niektórzy liczyli pewnie, że będę mówił o tych, co biorą udział w kontrmanifestacji, ale ja ich zawiodę i nic o nich nie powiem.

Tyle że mówiąc to, co mówił (i dużo więcej: patrz wyżej) o nich mówił przecież.

Król przedwojennego kabaretu, Fryderyk Jarosy, spolonizowany Węgier, ulubieniec Warszawy, miał takie słynne wejście na scenę z kwestią: nie mogę, niestety, uprawiać z tego miejsca reklamy, więc nie pochwalę się, kto uszył ten mój elegancki garnitur, i nie powiem Państwu, że zrobił to znakomity krawiec (tu podawał nazwisko owego krawca), mający swój zakład przy ulicy (tu padała nazwa ulicy i numer mieszkania)…

Publiczność pękała ze śmiechu, a Jarosy – oczywiście – zachowywał kamienną twarz.

* * *

Czy daję tego Jarosego na dowód retorycznego kunsztu Prezesa? No cóż…

Trudno mi sobie wyobrazić Prezesa w roli kabaretowego konferansjera. Choć akurat Ludwik Dorn rzekł niedawno, iż kolejne wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego są coraz bardziej groteskowe.

Ale kabaret (dobry) to kultura wyższa, elegancka. Nie gruba groteska.

Poza tym Jarosy wygłosił w ten sposób zawoalowaną żartem reklamę. A Jarosław (podobieństwo fonetyczne przypadkowe) specjalizuje się w antyreklamie.

Skądinąd też (mimo woli) antyreklamie samego siebie.

* * *

Dwutysięczny z górą tłum kontrmanifestantów, zgromadzonych 10 lipca w okolicy Krakowskiego Przedmieścia, pilnowany był przez 2300 policjantów.

Jak to śpiewał Wojciech Młynarski w „Balladzie o Dzikim Zachodzie”? „Na jednego mieszkańca jeden szeryf przypada”. Tyle że to była – jakoś przez cenzurę łyknięta – kpina z gorliwości służb (niekoniecznie mundurowych) PRL.

Widać zbliżamy się do Zachodu coraz bardziej. A czy to Zachód Dziki? Hmm… Dzików ci u nas dostatek.

* * *

Niektórym kontrmanifestantom policja wypisała mandaty. Za co? Za skandowanie: „Lech Wałęsa!” (uczestnikom miesięcznicy mandatów za skandowanie „Bolek! Bolek!” nie wypisywano).

Ostatni raz, gdy skandowanie „Lech Wałęsa!” groziło mandatem (co najmniej) to były lata 80. A dokładniej: czas stanu wojennego.

* * *

Prezydent Trump wygłosił na pl. Krasińskich wielką pochwałę Rodziny. Jako podstawy w uznawanym przez świat cywilizowany (w domyśle: zachodni) systemie wartości.

Miło to było usłyszeć od podwójnego rozwodnika, który odwiedził nas w towarzystwie trzeciej żony.

* * *

Miał on zresztą fart, że nie było na pl. Krasińskich Ojca Dyrektora, który podczas swego wystąpienia w Częstochowie pytał niedawno jednego z PiS-owskich senatorów, w jakże typowym dla siebie stylu, czy jest w towarzystwie żony i czy nie jest to aby żona druga, a może i trzecia.

Trump bronić mógłby się tylko tym, że dwie z jego żon to Słowianki. Tak że może by mu ojciec Rydzyk odpuścił. Przecież Mieszko I (co nas ochrzcił) też miał wiele żon (co z tego że przed chrztem, rozwód i tak być musiał), a i on, jak słychać, preferował słowiańszczyznę.

Komentarze

Krzysztof
2017-07-20 19:15:16
Teraz to pewnie Młynarski by śpiewał"Na jednego wiernego jeden proboszcz przypada..."
Kardasz
2017-07-20 12:00:23
@hah Naprawdę nie widzi Pan/i różnicy między buczeniem na cmentarzu i gwizdaniem na zaproszonego gościa a wznoszeniem haseł czy okrzykami na demonstracji?
hah
2017-07-20 07:10:10
A jak tam się Panu gwizdało pod siedzibą PiSu kilka dni temu? ;)
PiSzcząca bida
2017-07-19 23:06:27
Panie marek - kto tu się podle zachowuje? Typowa PiSowska zasada działania: PiS może obrzucić inwektywami opozycję i buczeć na jego przedstawicieli - jak opozycja używa tych samych słów i metod w stosunku do PiS to jest to język nienawiści. Typowa mentalność Kalego albo inaczej zasada: "łapaj złodzieja". Redaktor pisze w lekkim felietonowym stylu, a pan Marek od razu o szczuciu. Kto tu szczuje używając obraźliwych słów wobec KOD? Tak na marginesie, to nie jest pan na bieżąco: Tuska od dwóch lat nie ma już w sejmie, a z ortografią polską to całkowicie nie jest pan na bieżąco: co to za słowo "chołota"? Program sprawdzający pisownię nie podkreśla panu na czerwono? Zasady pisowni można sprawdzić też w słownikach języka polskiego. A może wzorując się na waszym guru wszelkie zasady macie w nosie (delikatnie mówiąc)?
marek
2017-07-19 18:22:39
Panie redaktorze to Pan w tym artykule szczuje. Jak podle zachowują się parlamentarzyści z PO z Tuskiem na czele i buczą w Sejmie, jak chołota kodziarska buczy i przeszkadza Pani Premier i Prezydentowi jak niosą hasła pełne nienawiści to Panu nie przeszkadza? Niech się Pan wstydzi wypisywać takie głupoty. A propos powyższym należało się wygwizdanie i niech się cieszą ,że tylko zostali wygwizdani za to co zrobili Polsce.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500