Środa, 24 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

To już nie mój problem

Data publikacji: 2016-03-02 11:16
Ostatnia aktualizacja: 2016-03-02 14:30

Ekspres Berlin - Warszawa „Barnim", jadę ze Szczecina, więc wsiadam w Poznaniu. Ciasno, niezbyt czysto, mimo że komunikat przez głośnik nadany oznajmia, iż „dla zapewnienia komfortu podróżnych" w składzie pociągu jest ktoś, kto sprząta. Wolę sobie zapewnić komfort w wagonie barowym, ale przed udaniem się do niego powstrzymuje mnie dalszy ciąg komunikatu: dziś wagonu barowego w składzie nie ma.

Dziwnym trafem po raz kolejny w ostatnich miesiącach zdarza mi się takie „dziś" (z brakiem baru) w pociągu tej relacji. Ale jest też pociecha: komunikat z głośnika zawiadamia pasażerów, że będzie „poczęstunek". Za jakiś czas toczy się więc korytarzem wózek, a młoda pani otwiera drzwi przedziału pytając, czy ktoś się dosiadł. Oho, myślę sobie - informując panią, że ja się dosiadłem - oto i czas na mój poczęstunek.

- Woda z gazem, czy bez gazu? - pyta mnie pani z wózkiem gastronomicznym.

- A nie mogłoby być coś innego? Na przykład kawa, albo herbata? - dopytuję nieśmiało.

- Nie. Tylko woda - informuje rzeczowo młoda pani. - Prądu nie mamy.

- To może soczek, albo przekąskę... mógłbym... wafelek, batonik - upieram się, choć młoda pani kręci się w drzwiach niecierpliwie.

- Nie. Tylko woda. - wzrusza ramionami.

- Woda jako poczęstunek? - pytam głupio.

- To już nie mój problem - odpowiada i drzwi zamyka.

***

Tę ripostę wygłasza właściwie bez emocji. Na zimno. Tak jak zimna jest woda, którą oferuje zimą w pociągu tzw. międzynarodowej relacji. Nie wydaje się brać pod uwagę, że jeździ tym wózkiem z wodą nie jako ona sama, młoda dama z muchami w nosie, ale jako Pracownica Kolei Polskich. I że ten niby „nie jej problem" jest w związku z tym właśnie jej problemem, wynikłym z tego, że problem mam ja - klient PKP (a bilety w tym ekspresie są drogie).

Młoda pani przemierzająca z wodnym wózkiem wagony pociągu wydaje się skądinąd reprezentatywna dla myślenia wielu z nas. Gdy myślimy o tym, że jacyś inni czegoś od nas wymagają twierdząc, że są sprawy za które powinniśmy się czuć odpowiedzialni. Ale my im wtedy rzucamy w odpowiedzi: To już nie mój problem.

Polska jako Kraj „To Już Nie Mój Problem"?

Był taki facet, nazwisko Norwid, który głosił, że „Ojczyzna to wielki zbiorowy obowiązek". Zmarł w przytułku.

***

Dziennikarze telewizyjni przepytujący w studiu swoich gości mają różne przyzwyczajenia językowe. To zrozumiałe. Niektóre z nich przybierają jednak formę maniery, która bywa irytująca. Krystyna Pochanke z TVN 24 żegna na przykład tych, z którymi spotkanie skończyła, stałą formułką: „Pięknie dziękuję za rozmowę". I dziękuje w ten sposób, czyli „pięknie", każdemu ze swoich gości, bez względu na to, czy rozmowa była rzeczywiście piękna - o polityce w ogóle trudno pięknie rozmawiać - czy raczej - co bywa normą - paskudna, pełna impertynencji, chamstwa i agresji, toczona hałaśliwie, wśród wzajemnego przerywania sobie, złośliwości i brutalnych prób dominacji.

A na koniec? „Dziękuję pięknie za rozmowę". Żeby było dla kontrastu? Nie sądzę. Dla ozdoby po prostu. Dla formy. Ale nie formy grzeczności. Dla pustej formy po tym, co kiedyś było treścią.

***

Sporo uwagi poświęcają ostatnio media sejmowym posłom z estradową przeszłością: Liroyowi, Kukizowi. Często w związku z ich niezbyt parlamentarnymi zachowaniami. Kukizem zajęła się nawet sejmowa Komisja Etyki. Bronił go wówczas poseł Kornel Morawiecki, argumentując, że politykowi „artyście wolno więcej".

Z „artystów" już tylko oni dwaj - śpiewający - występują na sejmowej scenie przy ulicy Wiejskiej. Pomyśleć, że posłami i senatorami minionych kadencji byli m.in. Andrzej Wajda, Andrzej Łapicki, Andrzej Szczepkowski, Gustaw Holoubek, Kazimierz Kutz, Aleksander Małachowski, ale też - proszę bardzo - Janusz Rewiński...

Jakie czasy, tacy sejmowi artyści. Pocieszmy się zresztą: dziś posłują raper i rockmen, ale jutro zastąpią ich może liderzy disco polo.

***

Przepraszam, muszę trochę uściślić tę wyliczankę. Posłem na sejm był jeszcze w poprzedniej kadencji - Andrzej Fedorowicz (PO), dziś też zasiadający w parlamencie, jako senator. Krakowski aktor, długoletni dyrektor Teatru Ludowego w Nowej Hucie.

W filmie zapisał się rolą dzielnego Brauna, oficera obcego autoramentu, który ocalił dla Kmicica dziewictwo Oleńki. Za co Bogusław Radziwiłł skazał go na śmierć okrutną i powiesił głową w dół.

I można chyba uznać, że to był najlepszy trening przed codziennym zawracaniem głowy, sobie nawzajem i nam, jakim zajmują się od lat obie izby naszego parlamentu.

***

Telewizja publiczna, w ramach dobrej zmiany, przywrócić zamierza „kultowe" - jak to się dziś mówi - programy TVP: „Sondę", „Pegaz", „Wielką grę", „Teleranek". Ciekawa to gra, choć trudno ocenić czy wielka, jeśli zważyć, że telewizja Jacka Kurskiego otacza  „kultem" sztandarowe wytwory telewizji z lat PRL.

Ale dobrze, niech będzie. Byle nie tak, że dzieciaki obudzą się któregoś ranka, a tam - znów, jak kiedyś - zamiast „Teleranka" Ważny Pan przemawia do Narodu.

***

Redaktor Marek Pyza (tygodnik „wSieci") cieszy się na razie tym, jak jest teraz: „Doczekaliśmy się. Trzeba było czekać prawie sześć lat, wytrwać w morzu kłamstw, obelg i nienawiści, by (...) władza znalazła się w rękach ludzi rozumiejących pojęcia racji stanu i suwerenności".

Kto do szkoły chodził w PRL (wstyd), i to dawno (jeszcze większy wstyd), pamięta pewnie lekturę obowiązkową dla klas młodszych: „Pyza na polskich dróżkach". I pomyśleć, dokąd te dróżki zaprowadziły!

Artur Daniel Liskowacki

Komentarze

Jarun
2016-03-02 14:08:11
A ja tym razem z innej beczki, tej bez dziegciu. Dzień dobry panie Arturze, jak ten czas szybko leci...już marzec a niedługo kwiecień. Nudno i sennie w tym naszym kraju, zaściankowo, bez ważnych wydarzeń. Jednym słowem nuda, nuda, nuda.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500