Szczecin potrafi zaskoczyć. Tym razem uczynił to podczas Jarmarku Jakubowego. Wielkie targowisko zorganizowano, jak w latach poprzednich, na pl. Orła Białego. Który ze względu na mieszczące się tu siedziby banków można by też nazwać placem Bankowym. I dobrze, bo na straganach większość mniejszych sprzedawców nie miała terminali, ale przecież bankomaty w bankach to rzecz zwykła.
Rzecz w tym, że w niedzielę, kiedy ludzie przyszli na jarmark najliczniej, żaden z nich – tu awaria, tu i tam drzwi zamknięte – nie był dostępny.
***
Długo oczekiwany szczyt Trump – Putin okazał się – w zgodnej opinii świata – szczytem kompromitacji prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Za służalczość wobec prezydenta Rosji i nielojalność wobec własnego kraju – do których doszło w Helsinkach – skrytykowano go zresztą nie tylko w świecie, ale i w jego własnym kraju, a i we własnej partii republikańskiej. Nawet Trumpowi na tyle nie spodobały się potem jego własne słowa, że niektóre z nich próbował tłumaczyć „przejęzyczeniem”.
Wystąpienie Trumpa w Helsinkach spodobało się tylko dwóm politykom. Prezydentowi Rosji i premierowi Polski.
***
Jeśli to miałby być dowód na deklarowane zbliżenie między Polską i Rosją, to takie – nomen omen – zbliżenie kojarzy się bardziej z niedawnym hasłem naszych piłkarzy na rosyjskim mundialu: „Dawaj Polska!”.
Warto jednak patrzeć, komu się daje. Bez względu na to, jakiej się oczekuje zapłaty. Nawet w polityce.
***
Wszczęto śledztwo w sprawie kobiety, która na drzwiach biura poselskiego PiS wymalowała napis „PZPR”. Zarzut? „Propagowanie ustroju totalitarnego”.
W aktualnie nam panującym ustroju niewiele już dziwi, ale akurat taki zarzut jednak trochę zaskakuje.
Bo to mniej więcej tak, jakby w czasach PRL, podczas utarczek protestujących tłumów z milicją, aresztować i skazywać – pod zarzutem „propagowania ustroju totalitarnego” – tych, którzy na widok oddziałów ZOMO skandowali „Gestapo, gestapo!”.
***
Sędzia Trybunału Konstytucyjnego Grzegorz Jędrejek, uzasadniając zasadność prezydenckiej decyzji o ułaskawieniu Mariusza Kamińskiego przed ostatecznym wyrokiem sądu, rzekł, że prezydencka prerogatywa „nieograniczonego prawa łaski” nie narusza zasady trójpodziału władzy, bo „jest oderwana od wymiaru sprawiedliwości”, i „wywodzi się z czasów średniowiecza”.
Ależ oczywiście! Średniowiecze to wspaniały wzorzec dla takich decyzji. Kto czytał lub choć widział „Krzyżaków”, pamięta, że zanim kat ściął głowę Zbyszkowi z Bogdańca, Danuśka – chcąc sprawić, by wyroku na rycerzu nie wykonano – rzuciła się ku niemu z okrzykiem „Mój ci on jest!”.
***
Wprawdzie i w czasach Jagiełły, w których rozgrywa się powieść Sienkiewicza, postępek Danuśki był bardzo szczególnym rodzajem „indywidualnej abolicji” (że przytoczę inne uzasadnienie TK), a mówiąc precyzyjniej: zapomnianym archaizmem sprzed wieków, no ale w końcu chodziło o miłość, a wiadomo, że miłość jest ponadczasowa.
Pozostaje kwestia, jak rozwiązać inny dylemat. Bo chciałbym przypomnieć, że tamta średniowieczna abolicja skutkowała koniecznością małżeństwa. A jeśli w powyższej sprawie Marcinowi Kamińskiemu przypada rola Zbyszka, a prezydentowi Dudzie – rola Danuśki, to… co teraz będzie?
***
Piotr Najsztub pozwolił sobie w Radiu TOK FM na żart ryzykowny. W związku z kolejnymi pożarami wysypisk śmieci i odpadów. Spłonęło ich dotąd – oczywiście całkiem przypadkiem – ponad osiemdziesiąt. A Najsztub na to, że to pewnie część planu: sto pożarów na stulecie niepodległości.
Ja bym się tak na miejscu red. Najsztuba nie palił do takiego ryzyka. Bo nietrudno o takich, którzy po jego słowach zapłoną oburzeniem.
***
Nie paliłbym się nie tylko dlatego że niedawno doniesiono już na red. Przybylika ze „Szkła kontaktowego” TVN 24 (doniósł niezastąpiony w takich razach minister Piotr Gliński), iż zachęcając w tym programie policję do wytrwałości i konsekwencji w jej żądaniach wobec rządu, podżega ją do buntu wobec władzy. Ale i dlatego że Najsztub może mieć trudniej w ogniu pytań. Do sądu w Piasecznie wpłynął już przecież akt oskarżenia przeciw niemu. Bardzo skądinąd uzasadniony. Oto bowiem, prowadząc samochód, potrącił Najsztub na pasach kobietę. A nie miał wówczas ani ubezpieczenia OC, ani ważnego przeglądu technicznego auta, ani – bagatela – prawa jazdy.
Nie da się więc wykluczyć, że jakby co, to z nim pojadą. Równie ostro.
***
Wymiana poglądów i propozycji w Komisji Sprawiedliwości Sejmu RP.
Poseł Robert Kropiwnicki (PO) o pośle Januszu Sanockim (niezrzeszony): „Bałwan”. Poseł Sanocki o pośle Kropiwnickim: „Kropiwnicki, chcesz w łeb?”.
Przez pewien czas wydawało mi się, że pokazywane w telewizji obrazki z parlamentów Ukrainy, Tajwanu czy Ugandy to jednak, w odróżnieniu od naszego Sejmu, pewna egzotyka. Tymczasem wygląda na to, że egzotyka jest u nas marzeniem nie tylko licznej rzeszy turystów.
Jak już przejdzie od słów do czynów, nie stanie się zresztą nic wyjątkowego. W końcu świętowaliśmy ostatnio 550-lecie polskiego parlamentaryzmu. Tymczasem to w sejmie dawnej Rzeczpospolitej tak popularne bywało bigosowanie szablami. A tradycja – rzecz święta!
I nawet jeśli zabraknie szabel, to można się będzie np. obrzucać bigosem.
***
Z remanentów pomundialowych.
Michał Żewłakow jako komentator TVP: „Przydałoby się wstrzyknąć trochę ikry w tę potencję”. No cóż, jeśli potencja słaba, to nawet inseminacja pomóc wiele nie może. Przynajmniej piłkarzom. Bo z rybami różnie bywa.
Inny komentator TVP nieznanego mi nazwiska o pewnym napastniku: „pierwszą bramkę strzelił dziesięć minut po tym, jak został ojcem”. Jak ktoś szybko strzela, to zawsze zdąży z domu na boisko.
ADL
Artur D. Liskowacki. Pisarz, publicysta "Kuriera Szczecińskiego".