Wystarczy wsiąść do jakiegokolwiek tramwaju czy autobusu, by zauważyć podział na tych, którzy zakładają maseczki i tych, którzy tego nie robią. Oczywiście przeważają ci w maskach, ale tych bez także nie brakuje. Rzecz w tym, że wątpliwości budzą nie tylko same maseczki, często przybrudzone, wymięte i już z wyglądu wiekowe… Noszone są zapewne tylko z obawy przed ewentualną karą, bo trudno podejrzewać, by były stuprocentowym zabezpieczeniem przed wirusem. Chodzi też o szacunek dla innych… Wystarczy tylko spojrzeć na starszych ludzi, którzy z obawą obserwują tych bez maseczek. Boją się pewnie nie tylko wirusa, ale także reakcji, gdyby zwrócili uwagę na ten ewidentny brak.
Młodzi ludzie, bo to oni głównie nie noszą maseczek w środkach publicznej komunikacji, mają prawo myśleć sobie co chcą. Mogą nie wierzyć w istnienie wirusa, co często podkreślają, mogą uważać, że został wywołany celowo, by ograniczać ich wolność i trzymać społeczeństwo – jak mówią – na krótkiej smyczy. Ale nie mogą i nie powinni lekceważyć innych ludzi, także współpasażerów na trasach tramwajowych i autobusowych. Zwyczaj ustępowania miejsca starszym praktycznie zaginął, do czego także ci starsi w pewien sposób się przyczynili. Dziesięciolatek na kolanach albo siedzący… a mamusia stoi, żeby synkowi było wygodnie. Takie obrazki niejeden raz każdy z nas widział. Oczywiście nie można tego bezpośrednio łączyć z noszeniem masek, ale z pleniącym się niczym winorośl egoizmem. Liczy się ja i tylko ja, reszta mnie nie obchodzi. Mogę sobie jeździć w środku nocy motorem po osiedlu i zbudzić jego mieszkańców. Mam przyjemność, a to, że wyrwałem ze snu setki, a może i tysiące ludzi, którzy rano idą do pracy, nic mnie nie obchodzi. Mogę też nie nosić maseczki, bo to nic moim zdaniem nie daje, a ta wystraszona staruszka obok... W ogóle jej nie dostrzegam, a tym bardziej lęku i zdziwienia w jej oczach.
(mos)
Marek Osajda, dziennikarz „Kuriera Szczecińskiego".