Gabinet stomatologiczny. Lekarz czeka na pacjenta, z którym umówił się dokładnie na dwunastą. Mijają minuty, pięć, dziesięć, kwadrans. Nie odzywa się żaden telefon, cisza. Nie ma sensu dłużej czekać. Siadam na fotel, chociaż umówiony akurat nie byłem, a sympatyczny stomatolog mówi, że takie sytuacje zdarzają się, niestety, dosyć często. - Gdyby chociaż taki niedoszły pacjent zadzwonił, uprzedził, przeprosił. A tu nic. Zero szacunku dla mojego czasu. A przecież potraktowałem gościa poważnie.
Przy okazji dowiaduję się, że w Niemczech na przykład, gdy pacjent umawia się z lekarzem na wizytę, to wpłaca jakąś kwotę, dziesięć, dwadzieścia euro i gdy się nie stawi na wizytę, to wiadomo, że te pieniądze straci. Dlatego lekarze na pacjentów tam raczej nie czekają, bo ci drudzy przychodzą zawsze punktualnie. U nas takiej praktyki się nie stosuje. Ale jest zupełnie prawdopodobne, że za jakiś czas też może zacząć obowiązywać. W końcu czas to pieniądz. Ale przecież jest jeszcze coś takiego, co nazywa się kulturą osobistą, której na pieniądze przeliczyć się nie da.
Nie od dziś się jednak mówi, że nic tak szybko nie uczy jak kasa. To najlepszy i najbardziej skuteczny nauczyciel. To ona sprawia, że częściej spoglądamy na zegarek, że planujemy swoje zajęcia, że zaczynamy... segregować produkowane przez nas śmieci. A to dlatego, że za odbiór tych odpowiednio posegregowanych, płacimy po prostu mniej. Tak się akurat składa, że dosyć często mam do czynienia z ludźmi, którzy zajmują się ochroną środowiska, w tym także gospodarką odpadami. I to oni często powtarzają, że edukacja i budowanie świadomości ekologicznej, to praca długa, na lata, a nawet na dziesięciolecia. I to się zgadza. Ale jest coś, co tę edukację i świadomość może przyśpieszyć. To kasa. Ona ma niesamowitą moc oddziaływania. I nie trzeba mieć jakiś szczególnych zdolności matematycznych. Wystarczy zwykła umiejętność dodawania i odejmowania.
Jak sobie policzymy, że jednak warto oddzielić plastik od papieru, a szkło od ziemniaczanych obierek i zaoszczędzimy dajmy na to dwadzieścia złotych przy niewielkim wysiłku, to taka czynność może wejść nam w nawyk. A gdy jeszcze przy okazji pomyślimy sobie, że w ten sposób chronimy trochę przyrodę, bo posegregowane przez nas odpady wprowadzone zostaną ponownie do obiegu, to już pełen sukces. Kasa uczy skutecznie, ale ciągle jeszcze nie może zastąpić nauczyciela.
Marek Osajda, dziennikarz „Kuriera Szczecińskiego".