Tym razem w rodzinie nie było politycznego rozłamu, bo dyskusja dotyczyła różnic między światem sprzed dwudziestu, trzydziestu lat, a tym dzisiejszym. A zaczęło się od… kiszonej kapusty. Ktoś przy stole powiedział, że ta, którą kupuje się teraz na targowiskach, w niczym nie przypomina tej dawnej, którą większość polskich rodzin kisiło w beczkach przed zimą. Bo jest przesolona i pewnie „kiszona” (to słowo zostało wypowiedziane z wyraźnym przekąsem) na masową skalę. Ale za chwilę padła uwaga, że jednak w sklepach ze zdrową żywnością można kupić naprawdę dobrze ukiszoną kapustę, z tym że… dwa razy droższą.
A dalej już poszło. Bo oto seniorzy rodziny zaczęli jeden przez drugiego przypominać dawne czasy, gdy półki sklepowe były pustawe, ale za to piwnice pełne różnych zapasów w beczkach i słoikach, nazywanych wekami od nazwy niemieckiej firmy, która je produkowała. Poza kapustą kisiło się także ogórki, robiło różne „zaprawy”, kompoty, soki, przeciery, marynowane grzybki itp. Ale nie brakowało także w słoikach przyrządzanego na różne sposoby mięsiwa, a także kiełbas. W piwnicach stały też wielkie gąsiory w winem własnej produkcji i butelki z nalewkami. To wszystko było zjadane i wypijane przez zimę i wiosnę, a jesienią ponownie przystępowano do bardzo poważnie traktowanej akcji przygotowywania zimowych zapasów.
– Młodzi ludzie nie mają o tym teraz pojęcia, bo wszystko kupują w supermarketach, a krowy to widzą co najwyżej na opakowaniu czekolady – podsumował sarkastycznie senior rodu. A za chwilę, po krótkiej zadumie, rzucił ogólną myśl: ciekawe, co by ci młodzi zrobili, gdyby im te supermarkety pozamykali?
Senior zapewne pomyślał sobie, że marnie by zginęli, bo przecież nie tylko nie potrafią kisić kapusty, ale wielu innych rzeczy, a przecież „komputer ich nie nakarmi…”.
– Dziadku, czasy się zmieniły i tak się akurat składa, że wielu młodych ludzi komputer właśnie karmi, bo jest ich głównym narzędziem pracy – wtrącił dwudziestoletni Krzysztof, spędzający każdą wolną chwilę właśnie przy komputerze.
– A skąd byś wziął jedzenie, gdyby ci tak te supermarkety pozamykano? – odparował dziadek.
– A dlaczego mieliby pozamykać? – zripostował wnuczek. – Nie martw się dziadku, na pewno jakoś dalibyśmy sobie radę. Jak bylibyśmy zmuszeni, to nawet i krowy nauczylibyśmy się doić.
Coś w tym jest, w końcu potrzeba matką wynalazców. Przysłuchiwałem się tej rozmowie z ciekawością i rozbawieniem i pomyślałem sobie, jak to miło pogadać o czymś, co nie jest związane z polityką…
Marek OSAJDA
Marek Osajda, dziennikarz „Kuriera Szczecińskiego".