Wiadomo (mam nadzieję), skąd ów cytat. To przecież słynny początek „Ogniem i mieczem” Sienkiewicza. Nie podoba mi się to dziwne podobieństwo zimy 1647 do tegorocznej.
*
„Czuję się upokorzona” działaniami PiS, „które z jednej strony łamie zasady, demontuje strukturę rządów prawa, a z drugiej rozdaje pieniądze”, powiedziała na łamach „Wprost” profesor Jadwiga Staniszkis, uważana dotąd za orędowniczkę Prawa i Sprawiedliwości. Jej słowa dotyczyły głównie kwestii Trybunału Konstytucyjnego, ale dostało się przy okazji prezydentowi Andrzejowi Dudzie („kompromituje się nie tylko jako prezydent, ale i jako prawnik”) oraz marszałkowi Markowi Kuchcińskiemu. „Czuję się upokorzona tym - powiedziała pani profesor - że drugą osobą w państwie jest człowiek ewidentnie dyspozycyjny i pionek tej infantylnej dyktatury”.
Ojej, zaraz pionek. Może po prostu skoczek? Albo goniec?
Ale że marszałek pochodzi z Przemyśla, więc można by mu powiedzieć: Przemyśl to. I owo. I nim odbierzesz głos innym, zdobądź się na własny.
*
W nowej ustawie o Trybunale Konstytucyjnym nie ma już projektowanego zapisu, który zmieniał siedzibę TK. Ze stołecznej, na któreś z „pięknych miast naszej Ściany Wschodniej”, jak planowali - informując o tym z uśmieszkiem - ustawodawcy PiS (m.in. poseł Suski). Za tym uśmieszkiem kryły się - niezbyt mocno zresztą, bo się przecież kryć nie miały - próby zesłania Trybunału tam, gdzie „pracy sędziów nie będzie przeszkadzał szum medialny”.
Trochę jednak żal, że do tych przenosin nie doszło. Bo powstałby precedens, dzięki któremu można by też postulować zmianę siedziby Sejmu i Senatu RP. Tak by można było oba ciała przenieść ze stołecznej Wiejskiej, w realia prawdziwie wiejskie, do jakiejś „wsi zacisznej, wsi spokojnej” (że wspomnę Wyspiańskiego), a choćby do któregoś z „pięknych miast Ściany Wschodniej” (że zacytuję posła PiS). Sejm mógłby np. obradować w Radomiu lub w Przemyślu (marszałek Kuchciński czułby się swojsko), a cały parlament - w Białymstoku.
*
Jest przecież w Białymstoku piękny pałac Branickich, w sam raz na takie podwójne ciało. Bo Braniccy to ród mający nie mały wkład w nasz parlamentaryzm. A ich pałac był zwany „polskim Wersalem”.
Wprawdzie mieliśmy już - za III RP - posła, który mówił, że od kiedy jego partia - Samoobroną zwana - znalazła się w Sejmie, „skończył się Wersal”, ale czemuż nie miałby się teraz zacząć od nowa?
Zwłaszcza, że widać już na horyzoncie kandydata na Króla Słońce. No dobrze, przesadziłem - może tylko na Króla Księżyc (patrz: księżyc ukradziony przezeń - choć do spółki - w roku 1962).
*
Gdyby zresztą ktoś miał skojarzenia historyczne, mógłby się zawsze powołać na to, że Sejm już kiedyś poza Warszawą obradował. I to nie raz. Weźmy choćby ostatnie posiedzenia Sejmu pierwszej Rzeczpospolitej. Zwołane w Grodnie (1793), też przecież na Kresach.
Swoją drogą, gdybyż w owych czasach były transmisje telewizyjne z sejmowych obrad, a kasety z nimi przetrwały do dziś, ile byśmy mieli pożytku z różnych, dziwnie znajomych obserwacji , ileż okazji do porównań.
*
Oczywiście, te obserwacje i porównania zależą w dużej mierze od perspektywy dla nich przyjętej. Na przesyłanej mi ostatnio stronie internetowej Małgorzaty Todd - redagowanej niby sieciowa gazeta - wszystkich wątpiących jeszcze w to, że PiS zbawia Polskę, ostrzega się: „Baczcie oportuniści, jesteście na krawędzi zdrady!” A to ostrzeżenie wzbogaca informacja, czym była Targowica. Inaczej mówiąc: zdrajcą i targowiczaninem jest dziś ten, kto „blokuje reformy PiS”. Dla artystycznego wsparcia owej tezy zaangażowano… Jacka Kaczmarskiego, przytaczając z tej okazji jego wiersz „Wieszanie zdrajców na warszawskim rynku, 1794”.
No i widzicie, Kaczmarski, co z tego, że poglądy mieliście dalekie do Kaczyńskiego Jarosława, a dziś już nawet w ogóle nie żyjecie, kiedy się Partii reform przydać możecie.
*
Ciekawe swoją drogą te strony pani Todd. Publikuje na nich np. Stanisław Michalkiewicz, felietonista Radia Maryja, znany ze swoich sympatii do Innego. Tym razem wyjaśnia naiwnym „Finansowy aspekt walki o demokrację” (to ostatnie słowo należy u niego czytać mrugając okiem), pogłębiając to, w co nawet Kukiz - od którego się rzecz zaczęła - wolałby się dziś nie wgłębiać. Bo Michalkiewicz mocno wspiera jego tezę o „żydowskim” finansowaniu KOD. A w przekonaniu, że tego finansowania dowiódł, zastanawia się z ironią, „jak to będzie objaśniał swoim mikrocefalom redaktor żydowskiej gazety dla Polaków”.
Jako typowy mikrocefal (uwaga inni mikrocefale: mikrocefalia, to tzw. małogłowie, czyli nie więcej niż 900 gram mózgu w czaszce) domyślam się mgliście, że błyskotliwemu felietoniście chodzi tu o „Gazetę Wyborczą”, ale jako mikrocefal wyjątkowy nie mam pojęcia, jak to ów redaktor objaśniał będzie. Pewnie w ogóle nie wyjaśni, tylko zaciemni, a potem walnie sobie szklankę pejsachówki i zagryzie macą (maczaną, rzecz jasna, w krwi chrześcijańskiej).
*
We wspomnianej sieci pani Todd myśl wolna plącze się zresztą wyjątkowo śmiało. Żeby więc nie było, że tylko o Michniku tam mowa, cytuję z niej słów parę o niejakim Jorge Mario Bergoglio. To taki „argentyński jezuita (…) zwany też papieżem Franciszkiem”, „duchowny pełniący obecnie obowiązki papieża”.
Jakie obowiązki pełni obecnie Todd Małgorzata, wolę nie dociekać.
*
Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości - już niedługo - zapewne - także prokurator generalny - już dziś - generalnie - jest za. A nawet bardziej. „Trybunał Konstytucyjny broni interesu tłustych kotów” - oznajmił śmiało w Radiu Zet.
Na miejscu ministra Z. Z. byłbym ostrożniejszy w porównaniach. Bo co na to kot Jarosława? Skądinąd kotka, podobno. Tyle że przygarnięta ze schroniska, więc chyba jeszcze nie tłusta.
ADL
Artur D. Liskowacki. Pisarz, publicysta "Kuriera Szczecińskiego".