Wielkanoc za pasem i pewnie w niejednym polskim domu panuje niemałe zamieszanie. Zakupy, pieczenie, gotowanie, planowanie podróży do rodziny, liczenie zastawy i zmian pościeli przed przybyciem gości z daleka (w większości zapewne emigrantów stęsknionych za mamusinym jedzeniem), malowanie jajek, święconki, żurki, mazurki, baranki, cuda na kiju, jednym słowem: galimatias. A co za tym idzie stres, podenerwowanie, nadszarpnięcie domowego budżetu, pot, łzy, ciężkie torby i godziny w kolejkach do kasy. Nieszczęsna polska pani domu, najczęściej samotnie, choć czasem ze wsparciem naburmuszonych dzieci albo stęsknionego za kapciami i kanapą męża, dwoi się i troi, żeby w święta było pięknie smacznie i jajecznie, po prostu doskonale. I kiedy bez przerwy zastanawia się, czy dokupić chrzanu i kiełbasy, i czy wyprać dywany, czy tylko porządnie odkurzyć, jej angielska odpowiedniczka przy lampce wina kombinuje, gdzie by tu ukryć przed dziećmi kilogramy słodkości. Bo na Wyspach Wielkanoc ma smak czekolady.
Wiosna, płodność i zające
Choć w tradycji chrześcijańskiej Wielkanoc uważa się za najważniejsze święto, to angielskie korzenie Easter sięgają o wiele głębiej, bo czasów celtyckich! W przedchrześcijańskiej Wielkiej Brytanii święto to związane było z nastaniem wiosny i celebrowaniem jej opiekunki anglosaskiej bogini Eostre, patronki narodzin, szczęścia i płodności. Celtycka Marzanna symbolizowała zakończenie zimy i początek wiosny. Co ciekawe symbolem bogini był... zając! Również kojarzony z płodnością, wiosną i urodzajem. Z pradawnych czasów tylko on się uchował i to w formie najpyszniejszej, bo czekoladowej! I to właśnie Easter Bunny jest obecnie uważany za najważniejszy element brytyjskiej Wielkanocy. Anglicy rozpoczynają świętowanie już w Wielki Piątek, czyli God Friday i świętują aż poniedziałku. Są to cztery dni wolne od pracy, jednak nie dla wszystkich. Bo w Wielkiej Brytanii poniedziałek będzie dniem zakupów. Największe sklepy ruszają wtedy z wiosennymi wyprzedażami, a Anglicy sięgają do portfeli i ruszają do centrów handlowych. O ruch w tej brytyjskiej Wielkanocy właśnie chodzi. Polak siedzi przy stole, Anglik na kocu w parku. Przed świętami półki sklepowe uginają się nie tylko od smakołyków, ale też od akcesoriów piknikowych. Kosze, plastikowe kubki i talerze pięknie ozdobione wielkanocnymi motywami, koce poduchy, często – z uwagi na kapryśną pogodę – parasole i płaszcze przeciwdeszczowe. Wszystko zachęca do spędzania czasu na świeżym powietrzu. Także liczne wielkanocne zabawy.
Zabawa z jajkiem
Dziś brytyjska Wielkanoc jajkiem się toczy. Dosłownie i w przenośni, bo jajko stało się podstawowym elementem wielu organizowanych zabaw i zwyczajów. I tak niepozorne jajo jest bohaterem egg hunt, czyli polowania na jajka. Chowane (oficjalnie przez Easter Bunny, nieoficjalnie przez rodziców i dziadków) w różnych miejscach, a przede wszystkim w parkach i ogrodach, czekoladowe słodkości są poszukiwane przez dzieci (a coraz częściej dorosłych). Zwycięzcą jest oczywiście ten, kto wytropi ich najwięcej. Jajo można też toczyć, bo w kolejnej grze rolling eggs uczestnicy toczą je z górki. Trzeba być i szybkim i ostrożnym, wygrywa ten, kto – tym razem ugotowane jajko – przetransportuje bez uszczerbku na skorupce. O co chodzi z tym toczeniem? W tradycji celtyckiej – to symbol ruchu słońca, w chrześcijańskiej – symbol kamienia zamykającego wejście do grobu Jezusa. Niemałą popularnością cieszą się pace egging, czyli popularne niegdyś w całej Anglii tradycyjne wiejskie sztuki uliczne z motywem odrodzenia. Główny bohater (zwykle święty Jerzy) zostaje zabity przez łotra (Old Tosspot) i przywrócony do życia przez wiejskiego medyka. Słowo pace pochodzi od terminu „pascha”. Brytyjczycy mogą również uczestniczyć w ulicznych festynach i pokazach, które organizowane są w niemal każdym mieście. Najważniejszym będzie pokaz ulicznego ludowego tańca Morris Dancing, którego korzenie sięgają średniowiecza. Tancerze często występują w kapeluszach udekorowanych kwiatami i wstążkami oraz z dzwonkami zawiązanymi wokół kostek. W dłoniach trzymają zwykle patyki, miecze lub chusteczki. Znajdzie się też coś dla miłośników mody. W londyńskim parku Battersea w Niedzielę Wielkanocną odbywa się Easter Parade, specjalny pokaz wielkanocnej mody z minionych wieków.
Wielkanoc i pieniądze
Mimo podejmowanych prób powrotu do tradycyjnych obrzędów dziś Wielkanoc w Wielkiej Brytanii ma raczej charakter czysto komercyjny. Czas przedświąteczny to prawdziwa gratka dla branży usługowo–handlowej. Już samo otwarcie sklepów w Easter Monday sugeruje, że o pieniądze się rozchodzi. Anglicy wydają spore sumki na jedzenie, zwłaszcza słodycze. W przeciwieństwie do Polaków jednak nie zawracają sobie głowy staniem „przy garach”. Dla wielu Wielkanoc to wiosenny długi weekend. Popularne są więc wyjazdy, wizyty w restauracjach i pubach, spotkania towarzyskie. Wielkanoc to czas odpoczynku na słońcu, w parku, na plaży. Z czekoladowym zającem w tle.
Może warto troszeczkę zgapić od Brytyjczyków i po wielkiej wielkanocnej wyżerce wybrać się na długi spacer? Nie twierdzę, że Easter Bunny ukryje w Parku Kasprowicza jakieś słodkości, zawsze jednak przyjemniej na świeżym powietrzu, zwłaszcza po stresujących przygotowaniach. Potem można wrócić do żurków i mazurków. Niech będzie słonecznie i smacznie. ©℗
Joanna Flis
Fot. Dariusz Gorajski
(Tekst z wydania "Kuriera" z dnia 3.04.2015 r.)