"Mój żółty helikopter został viralem na całą Polskę" - napisał pilot śmigłowca, który wywołał olbrzymie poruszenie w mediach, gdy okazało się, że na swojej przydomowej posesji w podszczecińskim Pilchowie urządził lądowisko dla prywatnego helikoptera.
Teraz zaskoczony niespodziewaną popularnością właściciel helikoptera przesłał w tej sprawie list do naszej redakcji. Publikujemy go w całości.
"Nie jestem człowiekiem, który lubi mikrofon. Cenię sobie harmonię i prosty porządek. Odgłos jaki przyjmuję z uśmiechem, to krótki szmer mojego żółtego helikoptera. Trzy, najwyżej pięć minut na moim podwórku w Pilchowie. Przez dwa miesiące wykonałem zaledwie sześć takich startów, każdy krótki i w pełni zgodny z przepisami. Nagle jednak, ku mojemu zdziwieniu, cała Polska dowiedziała się, że w Pilchowie lata żółty helikopter.
Jak to się stało? To nie była filmowa intryga rodem z Hollywood, lecz zwykła, swojska historia. Hejt jednej osoby wystarczył, by w trzy dni zdjęcia i nagrania mojego helikoptera trafiły na pierwsze strony Onetu, WP i do Teleexpressu. Internet działa błyskawicznie – czasem zaskakuje, a czasem wciąga człowieka w wir, z którego trudno się wydostać. Najpierw konsternacja, potem komentarze, a na końcu wsparcie, którego zupełnie się nie spodziewałem.
I tu pojawia się najważniejszy dla mnie element tej historii. Okazało się, że Polacy potrafią patrzeć zdroworozsądkowo i z humorem. Większość komentarzy była pozytywna. Ludzie pisali, że godzina koszenia trawy jest gorsza niż krótki start helikoptera, że Andrzej Duda miał rację mówiąc „coraz więcej Polaków będzie miało swoje samoloty” – ponoć zrozumiałem to zbyt dosłownie – że psy zostawione same w domu potrafią być bardziej uciążliwe niż mój lot, i że sąsiedztwo powinno się budować na wzajemnym szacunku, a nie na donosach. Moja rodzina oraz przyjaciele żartowali, że to klasyczne dla mnie: jeśli coś robię, to zawsze kończy się szerokim echem. Tym razem echo dotarło dużo dalej, niż się spodziewałem.
Mimo całego zamieszania wciąż darzę moją sąsiadkę sympatią i liczę, że kiedyś przy kawie po prostu o tym porozmawiamy. Nie chcę, aby ktokolwiek ją atakował w Internecie – w końcu wszyscy tu w Pilchowie jesteśmy częścią jednej, życzliwej społeczności, która dała mi w tej sytuacji najwięcej ciepła. Moi najbliżsi sąsiedzi otwarcie stanęli po mojej stronie, a mieszkańcy z dalszych okolic napisali, że jeśli nie dostanę pozwolenia na kolejne loty, mogę korzystać z ich terenów. Czternaście takich propozycji z Pilchowa – to naprawdę wzruszające!
Ta fala sympatii przekonała mnie, że nie mogę zostawić sprawy w miejscu, w którym zaczęła się od hejtu. Chcę przekształcić ten nieoczekiwany rozgłos w coś dobrego. Viral pewnie za kilka dni przycichnie – tak działają media społecznościowe – ale można sprawić, by jego echo zostało. Postanowiłem, że wszystkie ewentualne honoraria czy przychody związane z tą sprawą przeznaczę na Dom Dziecka w Policach. Nawet jeśli będzie to symboliczna kwota, niech będzie jasnym znakiem, że każdą historię da się obrócić w coś pozytywnego. A w najbliższych dniach z pewnością jeszcze o mnie usłyszycie, bo zamierzam wykorzystać ten rozgłos, by zrobić jak najwięcej dobrego.
Moja córka rzuciła nawet pomysł, żebym zgłosił się do „Tańca z Gwiazdami” jako pilot żółtego helikoptera z Pilchowa. Nie wiem, czy parkiet i helikopter to dobre połączenie, ale kto wie – może i z tego dałoby się wyciągnąć coś dobrego. Najważniejsze jest dla mnie, aby pokazać, że nawet kilka minut rozpoznawalności można wykorzystać w słusznej sprawie.
Proszę więc o jedno: nie atakujmy się nawzajem w komentarzach. Jeśli macie pomysły, jak najlepiej spożytkować ten rozgłos, podzielcie się nimi. A jeśli ktoś naprawdę uważa, że powinienem zatańczyć tango z helikopterem w tle, chętnie posłucham, jak miałoby to wyglądać z perspektywy parkietu.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję wszystkim, którzy dali mi wsparcie. Pilchowo to naprawdę dobre miejsce, pełne wspaniałych ludzi – i już niedługo z pierwszym prywatnym lądowiskiem w gminie, dostępnym również dla Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Pilot żółtego helikoptera (imię i nazwisko do wiadomości redakcji)"