Kołobrzescy żaglarze i motorowodniacy od dawna denerwują się na wędkarzy poławiających ryby w obrębie portu. Nic dziwnego, bo manewrując swoimi jednostkami, niejednokrotnie napływają na unoszące się na wodzie żyłki.
Spotykają się przy tym z agresją wędkujących, którzy zdają się nie rozumieć, że jachtu czy też motorówki, nie można zatrzymać w miejscu, a i ich kursy nie zawsze – ze względów bezpieczeństwa – da się nagle zmienić. Zmorą wodniaków są też tak zwane zaczepy, które niejednokrotnie znajdują na takielunku jednostek. Mowa o różnego rodzaju zestawach połowowych, w tym grożących skaleczeniem haczykach i błystkach. Wplątujące się w śruby napędowe linki to dodatkowa zmora.
W kołobrzeskim porcie jachtowym w 2016 roku wprowadzono całkowity zakaz sportowego połowu ryb. Wtedy podniosło się larum wśród miłośników wędkowania, w wyniku którego Rada Miasta zgodziła się na ich aktywność w marinie w określonym czasie, a konkretnie od października do kwietnia. Wydawać by się mogło, że w okresie zmniejszonego ruchu jachtów w porcie nie będzie dochodziło do konfliktów, a jednak… Żeglarze twierdzą, że nawet teraz znajdują spowodowane przez wędkarzy uszkodzenia wykonanych z pleksi świetlików, plandek, zewnętrznych instalacji paliwowych, a nawet laminowanych burt. Dlatego zwrócili się do Rady Miasta o pomoc. Pismo, które podpisało 24 armatorów, procedowane będzie na posiedzeniu komisji skarg, wniosków i petycji. Żeglarze oczekują, że doczekają się gwarancji bezpieczeństwa na terenie całego portu, a w szczególności Mariny Solnej, która przed laty została dla nich wybudowana. ©℗
(pw)