Na wieść o porządkach w starym parku, wielu mieszkańców Kołobrzegu postanowiło go odwiedzić, aby na własne oczy przekonać się, co się w nim zmieni. Wśród nich był także znany kołobrzeski przyrodnik Tadeusz Twardy. Pasjonat wraz z przyjaciółmi wybrał się na rekonesans. Na miejscu stwierdził, że faktycznie park wymaga uporządkowania. Przetarł jednak oczy ze zdumienia, gdy zobaczył, ile drzew oznaczono numerami.
- Uznaliśmy, że są to drzewa przeznaczone do wycinki, bo w jakim innym celu by bazgrano po nich? – bulwersuje się przyrodnik. - Są wśród oznaczonych dorodne, zdrowe, o prostych i kształtnych pniach blisko 100-letnie i starsze buki zwyczajne i wschodnie, dęby szypułkowe bez śladu jakiejkolwiek choroby, strzeliste modrzewie, a nawet dwa majestatyczne żywotniki zachodnie stanowiące ciekawy akcent dendrologiczny tego parku. Oznaczone zostały także piękne daglezje zielone, które uznano prawdopodobnie za brzydkie z uwagi na grubą i strzępiącą się w naturalny sposób korę.
- Drzewa zostały ponumerowane w celu ich inwentaryzacji. Stanowczo dementuję pogłoskę mówiącą o tym, że drzewa z numerami przeznaczone są do wycinki. Gdyby tak było, po parku im. Aleksandra Fredry zostałaby pusta polana – mówi poirytowany całym zamieszaniem rzecznik prasowy prezydenta Kołobrzegu Michał Kujaczyński.
Wycinka chorych, uschniętych i częściowo powalonych drzew w zabytkowym parku okalającym kołobrzeski amfiteatr potrwa do końca miesiąca. Zabiegi na zlecenie magistratu prowadzi Miejski Zakład Zieleni, Dróg i Ochrony Środowiska. ©℗
Przemysław Weprzędz
Fot. Archiwum/T.Twardy
Na zdjęciu: Urzędnicy wyjaśniają, że naniesione na drzewach numery służyły tylko do ich inwentaryzacji.
Więcej w „Kurierze Szczecińskim” i e-wydaniu z 5 lutego 2016 r.