Przy nabrzeżu Słowackim szczecińskiego portu cumuje od poniedziałku (30 lipca) grecki masowiec „Chios Freedom”, który przywiózł aż 25 tys. ton mocznika. Obecnie trwa rozładunek, a nawóz trafi do odbiorców w kilku krajach. Statek płynął do Polski z Iranu, jak się okazuje, z przygodami. W takcie rejsu został ostrzelany.
Trzyletni masowiec „Chios Freedom” ma ok. 180 m długości i nieco ponad 30 m szerokości. Jego nośność to 35 600 ton, jednak do szczecińskiego portu nie mógł przypłynąć w pełni załadowany, gdyż na torze wodnym ze Świnoujścia jest na razie za płytko. Po pogłębieniu do 12,5 m – co ma nastąpić w najbliższych latach – statki tej wielkości będą mogły przybijać z wypełnionymi ładowniami.
Płynący z Iranu „Chios Freedom” część ładunku zostawił w Hamburgu. Do Szczecina dostarczył 25 tys. ton mocznika. Rozładunek potrwa jeszcze kilka dni.
– Nawóz ten trafi do odbiorców w Polsce, Czechach i Niemczech – poinformowała Monika Żaboklicka ze spółki DB Port Szczecin, obsługującej przeładunki w tym rejonie portu. – Mocznik jest wysyłany barką luzem, samochodami luzem, a także pakowany do tzw. big bagów.
Do pakowania białych granulek w wielkie worki służy nowa bagownica, specjalne urządzenie, kupione niedawno przez DB Port Szczecin.
Podczas rejsu z Iranu do Europy załoga „Chios Freedom” przeżyła chwile grozy. Jak informowały m.in. greckie media, na początku lipca statek został zaatakowany w rejonie Morza Czerwonego (na południe od wysp Hanisz) przez uzbrojonych ludzi, którzy ostrzelali jednostkę z pokładów trzech szybkich łodzi. Według relacji, używali karabinów AK-47 (czyli kałasznikowów). Atak trwał kilka minut i został udaremniony. Ogniem odpowiedziało na niego trzech uzbrojonych ochroniarzy znajdujących się na pokładzie masowca – w efekcie napastnicy uciekli. Nikt z 22-osobowej załogi i wynajętej ochrony nie ucierpiał. Na kominie statku pozostały jedynie ślady po kulach.
Był to prawdopodobnie atak tzw. piratów morskich, napadających na statki handlowe w celach rabunkowych, choć są też opinie, że zdarzenie mogło się wiązać z kryzysem i wojną domową w pobliskim Jemenie. ©℗
Tekst i fot. (ek)