To jeden z bohaterów naszego cyklu „Weź mnie KURIEREM do domu". Za kratami schroniska spędził niemal dwa lata. Aż kilka tygodni temu znalazł nowy dom. Niestety, na krótko. Przestraszył się, spłoszył, zerwał ze smyczy - zaginął. Od niedzieli szukają go wolontariusze schroniska oraz mnóstwo ludzi dobrej woli.
Loni to psiak po przejściach. Był niemal dziki, gdy znaleziono go błąkającego się w lesie. Wychudzonego, poranionego, przerażonego. Nie znał dobrego dotyku człowieka. Ani spacerów z nim, nawet smyczy. Sporo - bo niemal dwa lata - pracy i cierpliwości wolontariuszki Marty trzeba było, aby znów zaufał człowiekowi.
Zmienił się we wspaniałego kompana, uwielbiającego spacery i zabawy z piłką. Jego historię publikowaliśmy w cyklu poświęconym schroniskowym zwierzakom, co za jego kratami odsiadują wyroki nie za własne winy: czekając na swojego człowieka, czasem nawet latami.
Loni nową rodzinę i prawdziwy dom zyskał niespełna przed miesiącem. To z nowymi opiekunami w niedzielę wyszedł z mieszkania przy ul. Sławomira. Na spacer, w rejon Wałów Chrobrego. Jednak na ul. Szarotki przeraził go ryk samochodu. Loni zerwał się ze smyczy i pobiegł w nieznane.
- Jest dość dużym, szczupłym psiakiem. Nieufnym wobec nieznanych mu ludzi, ale absolutnie nieagresywnym - mówi wolontariuszka Marta. - Ostatnio był widziany, gdy błąkał się przerażony w rejonie ul. Jana z Kolna, Dubois i nadodrzańskich bulwarów.
Ktokolwiek zauważy Loniego, jest proszony o kontakt pod numerem tel.: 502 149 452 - Marta.
(an)
Fot. Katarzyna KAPITAN