Strażnicy miejscy nie dojechali na zgłoszoną wcześniej interwencje. Mieli sprawdzić osobę, co do której zachodziły podejrzenia, że handluje nielegalnie lub naciąga starsze osoby na zakup niepotrzebnych im przedmiotów. Zostali zatrzymani po drodze i niemal na gorącym uczynku złapali sprawcę nielegalnego wyrzucania niebezpiecznych odpadów.
- Strażnicy jechali na ul. Włościańską, na prośbę dziennikarki "Kuriera", gdzie według relacji świadków odbywał się nielegalny handel, którego ofiarami mogły paść starsze osoby. Jednak gdy byli już w drodze, nasz dyżurny otrzymał sygnał, z którego wynikało, że przy ul. Janickiego ktoś nielegalnie pozbywa się niebezpiecznych odpadów - informuje Joanna Wojtach, rzecznik prasowy straży miejskiej. - Ten patrol był najbliżej miejsca zdarzenia.
Przy ul. Janickiego, niemal naprzeciwko warsztatu samochodowego, obok kontenerów na odpady były połamane zderzaki, elementy zabrudzone olejem i spora ilość innych części samochodowych. Sprawcy już nie było, szybko jednak pojawił się świadek, który nagrał film telefonem. To wystarczyło do namierzenia i odnalezienia sprawcy.
- Ta osoba nie miała nic wspólnego z warsztatem, nie była w nim zatrudniona - zapewnia Joanna Wojtach. - Miała te odpady odebrać i legalnie zutylizować.
Mężczyzna, wobec niezbitych dowodów, przyznał się do popełnienia wykroczenia. Otrzymał najwyższy możliwy mandat - 500 zł. Na swój koszt musiał też usunąć posamochodowe odpady i uprzątnąć miejsce, w którym je wyrzucił. Kolejna kontrola straży miejskiej wykazała, że tak też się stało. ©℗
ToT
Fot. straż miejska