Po raz kolejny na polach w pobliżu Szczecinka rozegrano zimową edycję Destruction Derby czyli wyścigów wraków.
Na zamarzniętym polu w pobliżu wsi Omulna stawiło się prawie 20 kierowców ze swoimi (niegdyś) wspaniałymi maszynami. Ich obecny wygląd raczej nie przypominał pierwotnego, a markę pojazdu najczęściej znał tylko właściciel.
- Już miałem odstawić ten samochód na złom, ale jeszcze raz próbuję go ożywić – mówi właściciel pojazdu, który kiedyś był hondą. - Silnik jeszcze jedzie, a reszta też może dotrwa do końca wyścigu.
W tych zawodach zwycięża ten, który nie tylko osiągnie najlepszy wynik, ale jego pojazd dotrwa do końca zawodów. Często bowiem jest tak, że z pola walki samochód trafia prosto na złomowisko.
- Wbrew pozorom to jest bezpieczne – twierdzi Tomasz Stańczyk, szef SCS Klubu. - Kierowcy muszą stosować się do określonych reguł, podobnie jak publiczność. Tu każdy może poszaleć nie zważając na ewentualne szkody w pojeździe.
Mimo przejmującego zimna wyścigi obserwowało sporo kibiców.
Tekst i fot. (bar)