Zapadł wyrok w głośnej sprawie morderstwa na Wyspie Puckiej i usiłowania zabójstwa kolejnej osoby. Podczas środowej rozprawy w Szczecinie przesłuchano dwoje świadków. Dla głównego oskarżonego, który przyznał się do winy i współpracował z organami ścigania, prokurator żądał 16 lat pozbawienia wolności, a dla wspólników, którzy się nie przyznali - dożywocia.
Paweł Ł. brał udział w truciu wspólnie z Bartłomiejem S. nasionami cisu wymieszanymi z lekami i alkoholem bezdomnego Pawła G. Mężczyźni wcześniej wykorzystali go jako "słupa" i na jego dokumenty wynajmowali kilku osobom to samo mieszkanie pobierając zaliczki. Bojąc się, że policja dotrze do Pawła G., postanowili go otruć. Bezdomnemu nie smakowały jednak kanapki i napoje z trucizną, nie przyjmował całych podawanych dawek i wymiotował. Bartłomiej S. postanowił go zatem zabić, do czego namawiał też Pawła Ł. Ten jednak odmówił. Bartłomiej S. wykorzystując utratę przytomności ofiary skrępował go, na głowę nałożył worek foliowy i porzucił na 3 dni na działce na Wyspie Puckiej. Ciało mężczyzny, który się udusił, najpierw ukrył w wersalce, potem pod podłogą w altanie.
Następnie chcąc przejąć majątek ojca i środki z jego polisy ubezpieczeniowej także próbował go otruć. Gdy to się nie powiodło, namówił do współpracy Patryka Sz., który w ciemnym parku zaatakował ojca głównego podejrzanego siekierą. Zadał mu dwa silne ciosy w tył głowy powodując rozległe obrażenia zagrażające życiu. Ofiara przeżyła, bo dostrzegł ją przypadkowy przechodzień, który powiadomił pogotowie. Mężczyźni postanowili dobić Krzysztofa S. podczas zamieszania i ewakuacji w szpitalu, w którym zgłosili podłożenie bomby.
O zabójstwie bezdomnego z grudnia 2019 r. śledczy dowiedzieli się jednak dopiero od głównego oskarżonego, Bartłomieja S., gdy - jak ocenił sędzia - zachował się sprytnie i sam zawiadomił w styczniu 2020 r. o wszystkich przestępstwach policję, przy okazji ujawniając wspólników.
Ostatecznie - dzięki dobrowolnemu przyznaniu się do winy - sąd zmuszony był zastosować wobec Bartłomieja S. nadzwyczajne złagodzenie kary i skazał go na maksymalną możliwą, czyli 20 lat pozbawienia wolności. Nie wiadomo jednak, ile czasu spędzi w odosobnieniu, bo wcześniej był już karany m.in. za kilkaset oszustw. Sądy nie wiedziały jednak o tych karach i wszystkie wyroki zapadały w zawieszeniu. Dopiero teraz zostały odwieszone.
Paweł Ł. za pomoc w sprzedaży samochodu, choć wiedział, że Bartłomiej S. posługuje się sfałszowanymi dokumentami oraz pomoc w truciu bezdomnego, usłyszał wyrok 17 lat, natomiast Patryk Sz. za usiłowanie zabójstwa ojca Bartłomieja S. i wywołanie fałszywych alarmów bombowych - 16 lat. Wszyscy muszą też zapłacić nawiązki, a Bartłomiej S. i Paweł Ł. także naprawić szkody wyrządzone Krzysztofowi S.
- Nie może być tak, że wspólnicy poniosą wyższą karę, niż prowodyr i główny sprawca - tłumaczył sędzia Józef Grocholski.
Prokurator Artur Mądrzak nie wyklucza apelacji, ale wcześniej chce się zapoznać ze szczegółowym uzasadnieniem wyroku, który nie jest prawomocny.©℗
Więcej na ten temat w „Kurierze Szczecińskim” i eKurierze z 16.02.2023 r.
Tomasz TOKARZEWSKI