Wyrąbane

 

„To będzie straszny cios w zieleń" - ostrzegali dendrolodzy oraz eksperci ochrony środowiska przed zmianami w ustawie o ochronie przyrody w wersji PiS. Parlament jednak uchwalił nowe prawo, więc od stycznia się zaczęło tzw. narodowe wycinanie drzew. Jej szczeciński epizod wydarzył się na styku osiedli Warszewo oraz Arkońskiego-Niemierzyna: wyrąbano mnóstwo krzewów i kilkadziesiąt drzew, w tym co najmniej dziesięć klonów o rozmiarach pomnikowych.

Dla jednych to wąwóz na granicy dwóch zielonych szczecińskich osiedli. Dla innych skrót do zarówno do szkoły, jak i dyskontu taniej sieci przy ul. Duńskiej. Formalnie to teren prywatny w rejonie ulic: Wzgórze Arkońskie (za garażami), Wiosny Ludów i Wieczorowskiego. Ostatnio „przerzedzony" radykalną wycinką kilkudziesięciu drzew i krzewów.

- Prywatny inwestor zrobił na swym terenie, co chciał, czyli poszedł na całość. Stała się rzecz do tej pory nie do pomyślenia. Urząd nigdy nie zgodziłby się na tak znaczną ingerencję w zieleń. Nie bez zasięgnięcia opinii z miejscowymi radami osiedli - nie ma wątpliwości Maria Myśliwiec, przewodnicząca Rady Osiedla Arkońskie-Niemierzyn.

Jednak od stycznia w Polsce obowiązuje nowe prawo ochrony przyrody, dające właścicielom nieruchomości - osobom prywatnym oraz rolnikom - niemal nieograniczoną swobodę w wycinaniu drzew i krzewów ze swych terenów: bez konieczności ubiegania się w urzędzie o uzyskanie decyzji administracyjnej, czyli pozwolenia, na ich usunięcie. I - jak widać także w Szczecinie - oni nader chętnie z tej możliwości korzystają.

- Widać narodowe wycinanie drzew. Jednak w Szczecinie dotychczas nie mieliśmy do czynienia z działaniem na taką skalę - przyznaje Andrzej Kus, rzecznik Zakładu Usług Komunalnych.

Mieszkańcy budynków przy ul. Wieczorowskiego podnieśli alarm, gdy w ub. tygodniu ich sąsiad - jak mówią - dolinę piękną niczym gaj zaczął zmieniać w pustynię. Wynajęci przez niego pilarze wykarczowali nie tylko mnóstwo krzewów, ale również drzew. W tym co najmniej 10 o wymiarach pomnikowych.

- Chodzi o klony, o obwodach pni powyżej 100 cm, jak to stwierdzili inspektorzy z Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska UM podczas wizji lokalnej. O pozwolenie na ich wycinkę właściciel terenu powinien zwrócić się do urzędu. A tego nie zrobił. Dlatego w sprawie wszczęto postępowanie, zmierzające do wyjaśnienia okoliczności zdarzenia i ukarania sprawcy - precyzuje rzecznik A. Kus.

Nie jest znana skala wyrządzonej szkody w przyrodzie. Bowiem inspektorom nie udało się jednoznacznie stwierdzić, ile drzew oraz krzewów zostało usuniętych na polecenie właściciela terenu. Tamtejsza zieleń nie była wcześniej zinwentaryzowana. Właściciel - zgodnie z nowym prawem - nie będzie odpowiadał za całość wycinki. A tylko za usunięcie bez zezwolenia okazów o obwodach powyżej 100 cm, mierzonych na wysokości 130 cm. Rzecz w tym, że pomnikowe klony już wyrąbane leżały, gdy inspektorzy ds. zieleni dotarli na miejsce „zielonego pogromu".

- Sprawą zainteresował się również nadzór budowlany. Bowiem drzewa wycinano pomimo że właściciel terenu nie wystąpił do urzędu o pozwolenie na budowę - dodaje Maria Myśliwiec. - Nie ma więc ani drzew, ani budowy.

Pozostał strach, że zaczną się osuwać domy ze szczytu skarpy do tej pory podtrzymywanej systemami korzeniowymi drzew, które właśnie zostały wykarczowane. Urząd uspokaja, że tak się nie stanie. Jak będzie - czas pokaże.
Arleta NALEWAJKO
Fot. Mirosław WINCONEK