Tego lata zaczął się zmieniać pejzaż nad Jaworowym Stawem. Bezpowrotnie. Gdzie była łąka, stanęło zaplecze wielkiej budowy. Na dawnych terenach zielonych najpierw zostanie wybudowana szkoła dla tysiąca uczniów, z potężnym zapleczem sportowo-rekreacyjnym, a potem jeszcze przedszkole i droga. Po danej ostoi przyrody pozostanie tylko woda, do której już jest kierowana kanalizacja burzowa. Ma szanse przetrwać ledwie parę starych drzew, a miejsce pozostałych zajmą młode nasadzenia. Bo dla tej części Warszewa idzie nowe.
Jaworowy Staw nie jest pozostałością po epoce lodowcowej - jak wiele innych warszewskich wodnych ostoi przyrody, jakie jeszcze nie oparły się ekspansji miasta, błyskawicznie postępującej urbanizacji. Tak naprawdę to glinianka powstała po istniejącej tam jeszcze przed I Wojną Światową cegielni - współcześnie położona pomiędzy ul. Podbórzańską a Kredową. Teraz staw jest jeszcze otoczony drzewami i krzewami. Tylko łąki przy nim to już wspomnienie. W bezpośrednim sąsiedztwie brzegów, przy ławkach, z budowlanego gruzu usypano drogę dojazdową dla ciężkiego sprzętu, jaki dojeżdża do zaplecza wielkiej budowy: nowej szkoły.
- Jaworowy Staw od zawsze był otoczony bujną roślinnością łąkową i krzewami. Posiadał krystalicznie czystą wodę oraz bogaty rybostan. Niestety, kilka lat temu do stawu doprowadzono spływ kanalizacji burzowej z pobliskiej jezdni ul. Podbórzańskiej - mówi Stanisław Pietrusewicz z Rady Osiedla Warszewo. - Apelowałem: zastanówcie się, co robicie?! Nikt nie słuchał. Wskutek tej inwestycji woda w stawie jest zanieczyszczana ulicznymi chemikaliami, giną bytujące w nim zwierzęta, przede wszystkim ryby. A teraz… Mieszkańcy zostali odcięci od jednego z ulubionych miejsc spacerowych.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 5 września 2018 r.
Tekst i fot. Arleta NALEWAJKO