W piątkowy wieczór szczeciński pl. Solidarności znów był niebiesko-żółty. W narodowych barwach Ukrainy rozbłysła, podobnie jak w czwartek, szczecińska filharmonia. Wczoraj zgromadzeni na placu byli pełni gniewu, dziś wyciszeni, targani przez zupełnie inne emocje: sercem i myślami tysiące kilometrów od Szczecina, w swojej ojczyźnie. Wsłuchani w narodowe pieśni ze łzami płynącymi po policzkach.
- Potrzebujemy być razem, potrzebujemy takiej wspólnoty – mówił Dmytro, który wraz z żoną Tatianą i malutką córeczką, która nieświadoma dramatu z uśmiechem biegała po placu, przyszli na manifestację zorganizowaną przez stowarzyszenie „Mi-Gracja”. – Nasi rodzice, bracia i siostry są na Ukrainie i choć chcielibyśmy być teraz razem, jest to niemożliwe. Martwimy się, czujemy strach i gorycz, że nie możemy ich wesprzeć, ani sprowadzić do bezpiecznej Polski, bo oni wyjechać już nie mogą.
Piątkowe spotkanie na placu z Aniołem Wolności, było pełne wzruszeń i smutku, ale także narodowych ukraińskich pieśni, które poruszyły zebranych. Lesja Szulc, Ukrainka ze Lwowa, która mieszka dziś w Goleniowie i ściśle współpracuje z „Mi-Gracją” wyśpiewała ich wszystkie tęsknoty za ogarniętą wojną ojczyzną. W tę narrację wpisał się Ryszard Leoszewski, szczeciński muzyk, który dał tu koncert. Słowa otuchy skierował także do „braci i sióstr z Ukrainy” Jacek Janiak, dyrektor Domu Kultury „Słowianin”.
To, że Szczecin ma ogromną wolę i chęć wsparcia Ukraińców zadeklarowała dr hab. Beata Bugajska z Uniwersytetu Szczecińskiego, jednocześnie pełnomocniczka Prezydenta Miasta ds. Równości.
Kolejna manifestacja na pl. Solidarności odbędzie się w niedzielę 27 lutego o godz. 18.
(kel)