W Międzyzdrojach tłok jak w sezonie, a ceny nadal kosmiczne [GALERIA]

 

Piękna słoneczna pogoda spowodowała, że w niedzielę Międzyzdroje wyglądały jak w szczycie sezonu letniego. Jak zawsze brakowało na ulicach miejsca do zaparkowania auta, a właściciele prywatnych parkingów zacierali ręce (5 zł za godzinę - minimum).

Na plaży królowała moda… całoroczna. Byli odważni, którzy się kąpali w morzu, było wielu opalających się, spacerujących w krótkich rękawach, ale także w… zimowych kurtkach. Widziałem także trzyletnie dziecko w zimowej czapce z pomponem i grubej kurtce.

Gastronomicy na brak klientów nie narzekali. Ceny były jak w sezonie letnim, czyli po prostu z kosmosu. Wystarczy przeczytać cenniki deserów i innych „szybkich” dań. Najtańszy gofr (bez dodatków) kosztował 8 zł, a pół litra piwa na molo aż 16 zł, czyli znacznie drożej niż w Zakopanem.

W sklepie na promenadzie przy ul. Bohaterów Warszawy za pół litra czeskiego złotego trunku, który kosztuje wszędzie ok. 3,5-4 zł żądano aż 8 zł. Właściciel wędzarni przy zejściu na plaży w zachodniej części kurortu za kilogram wędzonego węgorza życzył sobie aż 210 zł. W bazie rybackiej było nieco taniej, ale także drogo, bo „tylko” 170 zł. W Kołobrzegu - kurort znacznie większy - węgorz kosztuje jedynie 130 zł.

Koło hotelu Amber stoi nowoczesna czterokabinowa toaleta płatna. Nowoczesny automat z wieloma przyciskami, gdzie za wejście do środka trzeba zapłacić 4 zł. Jeden z gości zapłacił, ale drzwi się nie otworzyły. Spróbował jeszcze raz, stracił kolejne 4 zł (kartą kredytową nie można było płacić - awaria) i wszedł do kabiny, w której nie było papieru toaletowego, wody i oświetlenia.

- Ale to wszak kurort, a nie jakaś pipidówka - stwierdziła z przekąsem kobieta, która stała w kolejce do tego przybytku.

Tekst i fot. Mirosław KWIATKOWSKI