Do tej pory (Alida) czuła się bardzo bezpiecznie. Przez to pierwsze mieszkanie w Moskwie przewijało się bardzo dużo mężczyzn. Czasami jeszcze w rosyjskich mundurach. Wiedziała, że chcą utworzyć w Rosji armię polską. Zapleczem miała być carska armia. Samych polskich oficerów liczono na około 20 tysięcy. Wśród nich kilkunastu generałów. Oczekiwano też szerokiego strumienia ochotników. Anglicy i Francuzi z przerażeniem patrzyli jak się sypie ich dotychczasowy sojusznik. Z sympatią przyjmowali ideę jak najszybszego wysłania polskich żołnierzy do walk z Niemcami. Polacy liczyli, że będzie im to zapamiętane i w nowej, powojennej Europie będą mieli swoje miejsce na mapie. Po to powstała w Moskwie, po upadku cara, Rada Polska Porozumienia Międzypartyjnego. Szefował jej Stanisław Wojciechowski, a drugi Stanisław, Grabski, odpowiadał za politykę zagraniczną. Po samych jej liderach było wiadomo, że to organizacja raczej endecka. I jakoś tam konkurencyjna w stosunku do piłsudczykowskiej Polskiej Organizacji Wojskowej.
Pożegnanie z Moskwą
Bolszewicki pucz mocno pokrzyżował plany. Jeszcze bardziej podpisany w lutym 1918 roku pokój pomiędzy bolszewikami i Niemcami. A już działały trzy polskie korpusy. Ich sytuacja była ciężka. Biali Rosjanie nie chcieli z nimi współpracować, argumentując, że istnieje tylko jedna Rosja, matka wszystkich Słowian. Dla bolszewickich hord: wiadomo Białopolacy. Niemcy wiedzieli, że jak ich nie rozbroją, to będą musieli prędzej czy później z nimi walczyć.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 7 lipca 2017 r.
Wojciech Lizak
Na zdjęciu: Koniec starego świata…
Fot. Wojciech Wybranowski