Środa, 25 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

W KURIERZE. Piętno zabijanych na raty

Data publikacji: 24 lutego 2017 r. 06:49
Ostatnia aktualizacja: 09 lipca 2019 r. 11:29
W KURIERZE. Piętno zabijanych na raty
 
Po czterdziestu latach małżeństwa i morzu łez Marię sytuacja przerosła. Hałda śmieci zbieranych przez męża skutecznie odcięła ją od ludzi, odebrała nadzieję i zdrowie, a pogrążyła w brudzie, smrodzie, wstydzie i depresji. Córka odeszła z domu, wyjechała z kraju. Syn, choć pozostał w tym samym mieszkaniu, to egzystuje jakby w innym wymiarze: upośledzony w stopniu znacznym, niepełnosprawny. Dobrzy ludzie Marii współczują, ale nikt nie potrafi pomóc.

Spółdzielczy blok przy ul. św. Marcina: wśród zieleni, ocieplony, świeżo malowany. Na drugim piętrze dwupokojowe mieszkanie. Przez jego mury przebija duszący odór detergentów. Maria przeprasza, bo to dopiero trzeci dzień po opróżnieniu pokoju ze „skarbów” nagromadzonych przez jej męża Jana. Stąd wietrzenie i szmata osłaniająca szparę pod drzwiami – jak tłumaczy – nie na wiele się zdają.

Małżeństwo z Janem nigdy nie przypominało sielanki. Pił. Krzywdził Marię. Znęcał się nad ich niepełnosprawnym synem. Dwukrotnie uciekała od niego z dziećmi. Ale wracała. Sąd też dwukrotnie kierował go na przymusowe, w warunkach szpitalnych, leczenie z alkoholizmu. Nieskutecznie. Jan wytrzeźwiał dopiero po pierwszym zawale i wszczepieniu bajpasów. Jednak psychicznie zmienił się nie do poznania na dwa lata przed upadkiem szczecińskiej stoczni. Tuż po tym, gdy z niej odszedł na rentę.

– Nie ma leku na syllogomanię, czyli patologiczne zbieractwo. To bardzo trudne, często beznadziejne przypadki. Choroba polega na obsesyjnym zbieraniu i gromadzeniu rzeczy. Jest niebezpieczna zarówno dla chorych, jak też dla ich najbliższych. Nie jest jednak czynem czy działaniem o znacznej społecznej szkodliwości, czyli w rozumieniu prawa nie jest przestępstwem – mówi dr n.med. Jerzy Pobocha, prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej. ©℗

Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 24 lutego 2017 r.

Arleta NALEWAJKO

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Konrad
2017-02-24 10:23:06
No niestety, ale to jest patologia wielu domów, w których PRZEMOC WOBEC KOBIET jest na porządku dziennym i często dzieje się to w zaciszu, gdzie nie zawsze wie o tym dalsza rodzina. Mnie dziwią takie kobiety, które coraz częściej godzą się na poniżanie, poniewieranie, na brak szacunku ze strony męża, partnera. Zawsze jest rozwiązanie w sprawie przemocy w domu, tylko trzeba sobie coś postanowić, nie dać sobie dalej źle traktować przez oprawcę. Nikt z nikim nie musi tkwić na siłę w związkach partnerskich, ani w małżeńskich, bo jest to własna wola każdego człowieka. Oczywiście, takie sytuacje nie są łatwe, w których dochodzi do przemocy kobiet, bo jest często wśród kobiet: bezsilność, bezradność, zmęczenie, ale poddawać się nie wolno takim kobietom. I warto przypomnieć, że żadna kobieta nie jest niczyją własnością, ani męża, ani partnera. Związki małżeńskie to nie jest więzienie, ani przymus, tylko najczęściej nie pojmują tego niektórzy mężowie, bo do takich to nie dociera.
żałosne
2017-02-24 07:12:45
Dlaczego kobiety są takie głupie? Dlaczego, gdy mąż podniesie na nie rękę lub sięgnie po butelkę, odzywa się w nich głos miłosierdzia i wybaczają, dając kolejną szansę. Potem pojawia się syndrom sztokholmski i tak tkwią w toksycznym związku, myśląc, że nie ma dla nich ratunku. Należy pamiętać, że łatwo jest to wytłumaczyć pod kątem psychologicznym. Nawet, gdy kobieta jest ofiarą przemocy ekonomicznej i jest uzależniona finansowa od męża/konkubenta/partnera, zawsze jest wyjście, aby poprawić swój los, a nierzadko los swoich pociech. Ile razy będziemy jeszcze czytać, że konkubent pobił dzieci swojej konkubiny itp.?

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA