– Opozycja uważa, że wejście Centralnego Biura Antykorupcyjnego do wszystkich 16 urzędów marszałkowskich w tym samym dniu to nic innego jak polityczna nagonka i próba zastraszenia samorządowców. Mają rację?
– CBA sprawdza, czy nie było nieprawidłowości przy wydawaniu pieniędzy z regionalnych programów operacyjnych na projekty, które realizowały urzędy marszałkowskie. W sytuacji, kiedy urzędnicy sami przyznają sobie dotacje, a następnie realizują projekty, trzeba bacznie patrzeć im na ręce. W działaniu CBA nie ma więc nic nadzwyczajnego. Poza tym prawdziwa cnota krytyki się nie boi. Jeśli wszystko jest w porządku, to marszałkowie mogą spać spokojnie. Nie przyjmuję też narracji, że oto CBA specjalnie wchodzi do urzędów marszałkowskich, żeby wykryć nieprawidłowości.
– Czy dopuszcza pan scenariusz, że po kontrolach CBA w jakimś regionie Polski może dojść do rozwiązania sejmiku lub do wprowadzenia zarządu komisarycznego?
– Ustawa o samorządzie województwa przewiduje i takie scenariusze, ale dotyczą one skrajnych przypadków, sytuacji trwałej niezdolności do wykonywania zadań. W tej kwestii trudno spodziewać się takich wniosków.
– Ale to przecież pan bardzo często wyraża opinie, że władze województwa zachodniopomorskiego na czele z marszałkiem Olgierdem Geblewiczem nie radzą sobie z wykonywaniem swoich obowiązków. Mówi pan, że zarząd województwa nie sprawuje należytego nadzoru nad podległymi mu jednostkami…
– To prawda. Mówię, że są nieprawidłowości, bo chcę, żeby mieszkańcy Pomorza Zachodniego mieli tego świadomość. Gdybym jednak miał przesłanki ku temu, że należy powołać zarząd komisaryczny, sformułowałbym takie wnioski. Nigdy jednak z takim pomysłem nie wystąpiłem, co nie zmienia faktu, że fatalnie oceniam pracę zarządu PO-PSL. Pod okiem marszałka Geblewicza doszło do afery melioracyjnej na 150 mln zł.
– To może nie upadł jeszcze pomysł przejęcia przez PiS władzy w województwach do spółki z PSL? U ludowców po wakacjach mają być wybory. Niektórzy mówią, że do walki o regionalne przywództwo stanie radny Cezary Szeliga.
– Na pewno nie będziemy postępować jak PO, która przeciągnęła na swoją stronę dwóch radnych, którzy do sejmiku zachodniopomorskiego weszli z listy SLD. Nie będziemy prowadzić indywidualnych negocjacji. Zależy nam na regionie, a nie na tworzeniu koalicji pojedynczych interesów. Co innego, jeśli zbierze się rozsądna grupa osób, które będą chciały z nami współpracować. Natomiast, jeśli chodzi o opinie części radnych PO i PSL, które do mnie docierają, to nie są one pochlebne dla ekipy marszałka Geblewicza. Radni mają wątpliwości, choć przy głosowaniu absolutoryjnym zarząd uzyskał potrzebne poparcie. Nie wyobrażam sobie jednak współpracy z wicemarszałkiem Jarosławem Rzepą z PSL, który ponosi polityczną odpowiedzialność za aferę melioracyjną i jest fatalnym członkiem zarządu województwa. To nie jest dla nas partner do rozmów na szczeblu województwa. Wśród kolegów z PSL – zwłaszcza na poziomie gmin i powiatów – widzę jednak wielu rozsądnych, ideowych ludzi.
– Prezydent Andrzej Duda stara się rozwijać współpracę polsko-chińską. Czy Pomorze Zachodnie może liczyć na chińskie inwestycje?
– Myślę, że jest bardzo realna szansa, by takie inwestycje pojawiły się w naszym regionie. Wielką zasługą prezydenta Andrzeja Dudy jest to, że otwiera współpracę gospodarczą, która przecież między naszymi przedsiębiorcami istnieje, w wymiarze politycznym. Dla chińskich inwestorów ważna jest informacja, z kim współpracuje ich rząd. ©℗
Rozmawia
Magdalena SZCZEPKOWSKA
Fot. Robert STACHNIK
Cała rozmowa w piątkowym Magazynie Kuriera Szczecińskiego i w e-wydaniu z 1.07.2016 r.