W jednej z klas na tyłach XVI Liceum Ogólnokształcącego w Szczecinie przez niemal rok pachniało żywicą, lakierem i marzeniami. Zamiast tradycyjnych ławek – kadłub, zamiast dziennika – plan konstrukcyjny łodzi. Uczniowie, pod opieką nauczyciela, postanowili zrobić coś nie dla ocen, nie dla konkursów, ale… dla siebie. Tak powstał DORSZ – czyli Drewnopodobny Obiekt Rozwijający Szkolne Zainteresowania. Projekt łączący naukę, zabawę i pasję, zbudowany od podstaw przez młodzież.
Projekt został współfinansowany przez Bank Ochrony Środowiska oraz Polską Żeglugę Morską.
– Zmęczeni innymi projektami, które mocno dały nam w kość, postanowiliśmy zrobić coś dla frajdy. Bez stresu, bez otoczki, po prostu – dla siebie. No, ale okazało się, że nawet taki projekt nie chce być „bez otoczki” – śmieje się Wojciech Kaczor, opiekun szkolnego koła naukowego. – Zaczęliśmy od pomysłu, a skończyło się na całorocznej przygodzie z budową łódki – z prawdziwymi żaglami i wypornością liczona co do milimetra. Dziś mamy coś, co może naprawdę popłynąć.
Łódka – inspirowana klasycznymi żaglowcami – to nie tylko projekt techniczny. To pełnoprawna jednostka, która ma szansę pokazać się w akcji podczas szkolnych wydarzeń czy lokalnych rejsów pokazowych. Jak zaznacza W. Kaczor, celem było także przybliżenie młodzieży żeglarstwa.
– Nie każdy miał wcześniej kontakt z żaglami, a my chcieliśmy, żeby młodzież poznała, czym jest zwrot przez sztag, co to jest bukszpryt, jak działają żagle. To wiedza, której nie wyniesie się z podręczników - mówi.
W projekt zaangażowana była przede wszystkim grupa uczennic z klasy drugiej. Wśród nich Maja Tyszka, która z dumą opowiada: – To było coś nowego – szlifowanie, cięcie, laminowanie. Nauczyłyśmy się tego, czego w szkole nie ma: jak trzymać wiertarkę, jak działa żywica, jak projektować w praktyce. Każda z nas wniosła coś od siebie – pomysł, kawałek pracy, detale. To był wspólny wysiłek, ale też ogromna frajda.
Budowa DORSZA odbywała się często po godzinach lekcyjnych, a czasem… w ich trakcie.
– Nie raz młodzież urywała się z lekcji, żeby coś dociąć albo polakierować – mówi Wojciech Kaczor z uśmiechem. – Zresztą, cała szkoła wiedziała o projekcie – zapachy lakieru unosiły się po korytarzach. Ale moment, gdy trzeba było wynieść kadłub na szkolny korytarz, bo przestał się mieścić w pracowni, był momentem przełomowym.
W zespole znalazł się również Jacek Bielec, uczeń klasy trzeciej i jeden z pierwszych testerów łódki.
– Pierwsza załoga to ja i Jacek - mówi opiekun projektu. - Chodziło o to, żeby sprawdzić, czy łódka w ogóle nas utrzyma. Jeśli tak, to potem będzie już z górki. Najwięcej pracy włożyły dziewczyny, ale wszyscy byli zaangażowani. I choć nie każdy jest żeglarzem, może właśnie dzięki temu ktoś połknie bakcyla.
Projekt wciąż się rozwija. Żagle powstały z materiału dobrej jakości, ale – jak przyznają uczniowie – były szyte „na szybko”, głównie po to, by sprawdzić ideę.
– Maszyna do szycia nie wytrzymała grubości materiału – wspomina W. Kaczor. – Jeśli próby wyjdą, to planujemy poprawki, może nawet rozwinięcie konstrukcji.
Na razie DORSZ będzie wykorzystywany przy okazji szkolnych wydarzeń i lokalnych eventów edukacyjnych.
– To nie będzie jednostka na stałe na wodzie – zaznacza opiekun. – Ale jeśli uda się wykonać dwa zwroty pod żaglami, to będziemy wiedzieć, że to wszystko miało sens.©℗
(dg)