W jednym z miast województwa zachodniopomorskiego mieszka Vibeke*, obywatelka Norwegii, która przeprowadziła się do naszego kraju, ponieważ gdyby została w ojczyźnie, straciłaby troje swoich dzieci. I choć jej ojczyzna wydała za nią europejski nakaz aresztowania, szczecińska prokuratura, która kilka dni temu przesłuchała kobietę, zdecydowała, że pozostawi ją na wolności.
Wszystko rozpoczęło się w 2014 roku. Wtedy Vibeke – matka trójki dzieci w wieku 5, 8 i 13 lat – poprosiła o pomoc Urząd ds. Ochrony Praw Dzieci (Barnevernet), ponieważ, jak twierdziła, jej mąż znęcał się nad najstarszym synem chorym na chorobę Aspergera i zespół Tourette’a. Jak mówi Vibeke, mężczyzna przywiązał dziecko do krzesła, podłączył do niego elektrody i raził je prądem, jej samej groził, ponadto podsłuchiwał ją za pomocą ukrytego dyktafonu. Vibeke się rozwiodła. Dzieci zostały przy niej. Barnevernet ostatecznie zdecydował jednak, że umieści je w rodzinie zastępczej. Według Norweżki urząd argumentował, że nie nadaje się do roli matki, ponieważ była w dzieciństwie bita, nie ma z dziećmi więzi emocjonalnej i nie potrafi sobie wyobrazić, jak powinna wyglądać taka relacja. Zweryfikować argumentacji urzędu nie można, bo do nakazu aresztowania nie była dołączona.
Vibeke w styczniu tego roku przeprowadziła się do Polski. I zwróciła się o pomoc do organizacji Ordo Iuris. ©℗
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 12 października 2018 r.
Alan SASINOWSKI
Fot. Robert STACHNIK (arch.)
* Imię zostało zmienione.