Szczeciński sąd zdecydował we wtorek, że kierowca tira podejrzany o sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym na drodze A6 pod Szczecinem spędzi trzy najbliższe miesiące w areszcie. W niedzielnym karambolu zginęło 6 osób.
- Sąd Rejonowy Szczecin Prawobrzeże i Zachód w Szczecinie zastosował wobec mężczyzny podejrzanego o sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym, w której wyniku śmierć poniosło sześć osób środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na okres trzech miesięcy - poinformował rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Szczecinie sędzia Michał Tomala.
Sąd uznał, że zebrany materiał dowodowy wskazuje na duże prawdopodobieństwo popełnienia przez podejrzanego zarzuconego mu czynu.
- W związku z charakterem popełnionego czynu - zagrożonego surową karą pozbawienia wolności w wymiarze od 2 do 12 lat, jak i potrzebą zabezpieczenia prawidłowego toku prowadzonego śledztwa, niezbędne było zastosowanie najsurowszego środka zapobiegawczego - poinformował Tomala. Jak kontynuował, "podejrzany może bowiem w obawie przed grożącą mu surową karą pozbawienia wolności uciec lub ukryć się przed organem prowadzącym postępowanie w celu uniknięcia odpowiedzialności karnej, ale także w jego toku wpływać na zeznania osób, które będą przesłuchiwane w sprawie".
Prokurator Artur Bukowski zwrócił uwagę w rozmowie z dziennikarzami, że w tej sprawie "zachodzi konieczność przesłuchania pracodawcy podejrzanego, osób które współpracowały z podejrzanym. Zastosowanie tego środka zapobiegawczego uniknie nakłaniania przez podejrzanego do składania fałszywych zeznań przez te osoby".
Obrońca kierowcy adwokat Patryk Zbroja powiedział z kolei, że w sprawie są okoliczności, które wymagają szczegółowego wyjaśnienia.
- Sam zarzut dotyczy sprowadzenia umyślnego w zamiarze ewentualnym katastrofy w ruchu lądowym - powiedział Zbroja. - Moje wątpliwości jako obrońcy zwraca uwagę przede wszystkim pojęcie umyślnego sprowadzenia. Uważam, że na razie te okoliczności, które są przedstawiane i dowody, które zebrał rzecznik oskarżenia nie wskazują na umyślne, ale na nieumyślne, co ma znaczenie dla ewentualnej kwalifikacji prawnej tego czynu.
Jak dodał, "prokurator uznaje, że jest tak dużo naruszeń ze strony podejrzanego, że doszło do zamiaru ewentualnego, że (kierowca - PAP) musiał mieć świadomość tego, że nie zachowując określonej ostrożności, prędkości i odległości musiał doprowadzić do tej katastrofy i musiał to przewidywać odpowiednio wcześniej. Ja się z tą argumentacją nie zgadzam – podkreślał Zbroja.
Obrońca kierowcy powiedział także, że mężczyzna "cały czas jest w szoku".
- Widać wyraźnie, że bardzo trudno znosi całą tą sytuację. Ma świadomość, że zginęło wiele osób i doszło do wielkiej tragedii. Jego życie także z dnia na dzień się zmieniło i jego całej rodziny również. Wyraża także czynny żal - powiedział.
Dziennikarze pytali także Zbroję, czy samochód ciężarowy z ładunkiem prętów, który był prowadzony przez mężczyznę miał prawo jechać w niedzielę.
- Za wcześnie jest jeszcze na ocenę - odpowiedział. Jak dodał, "na pewno są do wyjaśnienia jeszcze okoliczności związane z poruszaniem się tego pojazdu w czasie weekendu, w niedzielę, w Zielone Świątki. Czy było to dopuszczone czy nie, tego na tym etapie jeszcze prokurator nie wie".
* * *
Kierowca usłyszał w poniedziałek zarzut sprowadzenia na drodze A6 katastrofy w ruchu lądowym "poprzez niewłaściwą obserwację przedpola jazdy, niezachowanie bezpiecznego odstępu od poprzedzających pojazdów oraz niedostosowanie prędkości do sytuacji na drodze" - to zdarzenie zagroziło życiu i zdrowiu co najmniej 22 osób. Jak informowała wtedy prokuratura, w następstwie tego doszło do zderzenia samochodu ciężarowego, którym kierował mężczyzna, z poprzedzającymi go samochodami osobowymi i powstania efektu domina. Uczestniczyło w nim siedem samochodów osobowych i samochód ciężarowy. Śmierć na miejscu poniosło sześć osób.
35-letni mężczyzna - podała prokuratura - formalnie nie przyznał się do sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym. Grozi mu od 2 do 12 lat więzienia.
Do wypadku doszło w niedzielę o godz. 13.20 na drodze A6 w kierunku Świnoujścia na wysokości Szczecina, między węzłem Kijewo a węzłem Dąbie. W wyniku zderzenia samochodów część z nich zapaliła się. Zginęło sześć osób, w tym najprawdopodobniej troje dzieci, jadących w jednym z aut. Ich tożsamość mają potwierdzić badania genetyczne. Według informacji, które podają lokalne media, pięć osób to mieszkańcy Stargardu: oprócz trojga dzieci także ich matka i babcia. Szóstą ofiarą jest kierowca innego samochodu.
(PAP)
Fot. PAP/Marcin Bielecki