Czy naciąganie na niebotycznie drogie drinki i dopisywanie kolejnych pozycji do rachunku jest przestępstwem? To od niemal dwóch lat sprawdza szczecińska prokuratura. Postępowanie dotyczy nightklubu Cocomo, który mieścił się przy deptaku Bogusława. Podobne sprawy prowadzili śledczy w wielu miastach w kraju, np. w Poznaniu postępowanie umorzono.
To była bardzo głośna medialnie sprawa. W największych miastach Polski do policjantów i prokuratur zaczęli zgłaszać się mężczyźni, którym jednej nocy z konta ubywało mnóstwo pieniędzy. „Kurierowi" o procederze opowiedziała jedna z byłych tancerek.
- Przychodzisz, pijesz dwa, no może cztery drinki i nie spodziewasz się, że masz pięć tysięcy do zapłacenia. Wiadomo, że takiemu klientowi będzie wstyd iść na policję i się poskarżyć. Bo o co? Że nie wiedział, że tak drogo? Że wypił za dużo i coś mu tam do paragonu dopisano? To jest stała praktyka. Jak już facet jest pijany, wtedy co rusz coś mu się nabija dodatkowego, żeby płacił jak najwięcej. Pijany z reguły nie patrzy na terminal i automatycznie wpisuje PIN, nie jest świadomy, co właśnie zamówił i ile zapłacił. Jeżeli transakcja się nie powiedzie, kelnerka wbija coś tańszego - i tak kilka razy, aż konto zrobi się puste.
W Szczecinie imprezowicze potracili od 5 do 20 tysięcy złotych. To stosunkowo niewiele, jeśli weźmie się pod uwagę milion, które „przetańczył" pewien poznański biznesmen. Na złożenie zeznań zdecydowało się u nas kilkunastu panów. Od samego początku wiadomo było, że udowodnienie przestępstwa będzie bardzo trudne. Nikt bowiem nikogo siłą nie zmuszał do kupowania drinków, czy też wbijania PIN-u na terminal. Owszem, takie działanie nie ma nic wspólnego z etyką, ale czy to złamanie prawa? W Poznaniu wymiar sprawiedliwości doszedł do wniosku, że nie. Tymczasem w Szczecinie ostatecznej decyzji jeszcze nie ma.
Już w listopadzie 2014 r. było wiadomo, że prokurator zwrócił się z wnioskiem o pomoc prawną m.in. do Norwegii, Szkocji, Wielkiej Brytanii i Tajlandii. Poszkodowani byli bowiem klienci z zagranicy, mający konta poza granicami Polski.
- U nas postępowanie wciąż trwa - zapewnia Małgorzata Wojciechowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. - Dokumenty z odpowiedziami na nasze zapytania dotarły, w tej chwili są tłumaczone przez biegłych.
Po medialnej burzy z krajobrazu miast zniknęły kluby Cocomo, w ich miejsce pojawiły się lokale o tym samym profilu, ale już innej nazwie. I tak w Szczecinie mamy „Womans". ©℗
E. KOLANOWSKA
Fot. Robert Wojciechowski