„Z oddali słychać było co rusz wrzask chłopców, którzy głośnymi krzykami próbowali przymusić załogi wypływających w morze Świną okrętów do jakichkolwiek reakcji. Stary Jakub, siedząc okrakiem na drewnianej rybackiej łodzi, przyglądał się latarni morskiej. Reperował sieci, które jeszcze kilka godzin wcześniej pełne były tłustego śledzia z porannego połowu…”.
Cytowany fragment to zaledwie kilka zdań z pamiętnika kuracjusza, który w 1925 roku odwiedził Seebad Osternothafen. To bajkowe osiedle, które niczym mityczna Atlantyda zniknęło z mapy Świnoujścia.
Osternothafen, bo tak niegdyś nazywał się Chorzelin, był małą malowniczą wioską, która wyrosła na wschodnim brzegu Świny. Znana była już w połowie XIX wieku.
Jak opowiadają muzealnicy z Muzeum Obrony Wybrzeża, nadmorska miejscowość ulokowana pośród wiekowego sosnowego lasu urzekała swoim pięknem, ciszą i spokojem; czyli wszystkim tym, czego poszukiwali mieszkańcy dużych miast wypoczywający nad Bałtykiem.
– Do roku mniej więcej 1840 miejscowi utrzymywali się głównie z połowu ryb. W dzisiejszym basenie portowym znajdowała się przystań dla kutrów rybackich, z której korzystali niemal wszyscy mieszkańcy osiedla. Szybko jednak okazało się, że Chorzelin ma również potencjał, aby stać się jednym z najbardziej lubianych kurortów turystycznych. Przyczyniły się do tego walory przyrodnicze oraz czysto ekonomiczne. Ówczesne źródła historyczne mówią o wspaniałych plażach, kąpieliskach oraz nie lada atrakcjach przyciągających uwagę wczasowiczów – opowiada Marcin Ossowski z Muzeum Obrony Wybrzeża. ©℗
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 8 marca 2019 r.
Bartosz Turlejski
Na zdjęciu: Chorzelińskie łazienki plażowe. Piękna prawobrzeżna plaża w Świnoujściu również dzisiaj przyciąga wielu turystów w okresie letnim. Plażują jednak dalej, za falochronem wschodnim gazoportu, na warszowskim kąpielisku.