Poszły ratować bezdomne koty. Natrafiły na altanę, w której rozgrywał się dramat zwierząt. Przedstawicielki szczecińskich organizacji działających na rzecz zwierząt odkryły kenelową hodowlę pomeranianów, czyli szpiców miniaturowych, oraz yorshire terrierów. Psy pozbawione dostępu do światła, wody i jedzenia, chore, brodziły we własnych odchodach, zamknięte w tak małych klatkach, że nie były w stanie nawet się w nich obrócić.
Makabrycznego odkrycia dokonały wolontariuszki stowarzyszeń KociArka oraz Milion Szczęśliwych Kotów. W czwartkowy wieczór dotarły na teren ogrodów działkowych przy ul. Niemierzyńskiej w Szczecinie. Zamierzały pomóc bezdomnym kotom, ale przyszło im ratować psy z - jak mówią - umieralni zwanej hodowlą rasowych psów, zarejestrowanej w szczecińskim oddziale Związku Kynologicznego w Polsce (ZKWP).
- Z altany dobiegało przeraźliwe szczekanie psów i potworny fetor. Drzwi były uchylone, więc zajrzałyśmy. Psy były uwięzione w kocich kontenerkach ustawionych jedne na drugich. Z dziurawego dachu zalewał je deszcz. Za pordzewiałymi kratami psy brodziły we własnych odchodach. Bez dostępu do wody, pożywienia, nawet do światła. Dosłownie wyły o pomoc! Chyba nigdy nie zapomnę tego koszmarnego widoku - wspomina Katarzyna Sawińska.
Wolontariuszki wezwały na miejsce policję. Ta zabezpieczyła psy przetrzymywane w nieludzkich warunkach zarówno w działkowej altanie (16 sztuk), jak i w domu (10 szt.). Pierwsze z nich trafiły do domów tymczasowych. Pozostałe - do schroniska.
- Wszystkie są w fatalnym stanie. Skrajnie zaniedbane. Większość ma braki w uzębieniu, a w pozostałych jest stan zapalny. Wiele cierpi na zaćmę. Niektóre - skołtunione, sfilcowane włosie. Mają zainfekowane uszy. I jeszcze pazurki przerośnięte tak, że wbijały się w poduszki ich łap - relacjonują wolontariuszki, obecne na miejscu zdarzenia.
- Jedna z suczek trafiła do mnie na tzw. dom tymczasowy. W piątek byłam z nią u weterynarza. Stwierdził przewlekłe obustronne zapalenie płuc i poważną chorobę serca - dodaje p. Katarzyna.- Na bieżąco odbieram sygnały o kolejnych problemach zdrowotnych pozostałych uratowanych psów. - Wiem, że psy więzione w domu były w jeszcze gorszym stanie. Miały niedowłady nóg przez porażenie, jeden nienaturalnie wgniecioną głowę, jeszcze inny miały wypadnięte oko.
Policja zatrzymała właścicielkę makabrycznej hodowli i przetransportowała ją na przesłuchanie do KP Szczecin Niebuszewo (al. Papieża Jana Pawła II).
- Wciąż słyszę, jak w altanie mówi policjantom o psiakach: „One stare. Już się do niczego nie nadają. Niepotrzebne" - wspomina Katarzyna, wolontariuszka.
Arleta NALEWAJKO
Fot. Robert STACHNIK, Katarzyna SAWIŃSKA
Więcej w „Kurierze Szczecińskim", wydaniu cyfrowym i e-wydaniu z 6 marca 2017 roku.