Jeszcze niedawno fiskus zachęcał nas hasłem „Nie daj się oszukać - weź paragon” do zbierania paragonów fiskalnych, które uczestniczyły w losowaniach samochodów i innych nagród. Akcja miała na celu zmuszenie sprzedawców do nabijania na kasy fiskalne dokonywanych przez nas zakupów i płacenie przez nich należnych podatków. Pamiętam, że latem na wybrzeżu było wielu kontrolujących. Nie raz zdarzało się, że wlepiali nawet 200 zł kary ekspedientce, która zapomniała wydać paragon na 1,50 zł, a dziś?
Wydaje się, że to już przeszłość. Przynajmniej takie wrażenie można odnieść chociażby w Kołobrzegu, gdzie sezon trwa cały rok. Wszak jest tu wiele ośrodków sanatoryjnych i hotelowych, które czynne są przez cały rok. Żyje gastronomia i lokale organizujące wieczorki taneczne. Gastronomicy, którzy mają lokale w okolicach latarni morskiej, paragony wydają bez problemu, gorzej jest z właścicielami organizującymi popołudniowe potańcówki. Tam uzyskać rachunek to sztuka nie lada.
Przykłady? Na najwyższym piętrze „Perły Bałtyku” działa kawiarnia „Widokówka”, która na brak gości nie narzeka. Czynna jest od rana i jest to stały punkt wizyt odwiedzających kurort. Tu także są potańcówki, ale gościom paragonów się nie wydaje. Interes jest niezły, gdyż przykładowo piwo „Carlsberg” kosztuje 10 zł. Za inne napoje czy też desery paragonu personel także nie wydaje. ©℗
Więcej w poniedziałkowym Kurierze Szczecińskim i e-wydaniu z 8 lutego 2016
Tekst i fot. M. KWIATKOWSKI
Na zdj.: Kawiarnia „Mesko”. Tu jedyne co się zgadza w rachunku, to 50-groszowa końcówka.