Na sesji kołobrzeskiej Rady Miasta miała zostać podjęta uchwała w sprawie nadania nazwy nowemu rondu powstałemu przy ulicach Jedności Narodowej i Wylotowej w Kołobrzegu.
Zgodnie z propozycją radnego opozycyjnego Krzysztofa Plewki, miałoby on nosić imię Ireny Poradzińskiej. Mowa o zamordowanej w 1947 roku przez sowieckiego żołnierza pionierce Kołobrzegu. Kobieta była ekspedientką w spółdzielni Złotowo. W chwili gdy straciła życie, miała 25 lat. Stało się to w czasie jej powrotu do domu ze sklepu, w którym pracowała. Prowadzone po zbrodni śledztwo wykazało, że stał za nim radziecki żołnierz, sierżant Wasil Bihow. Pierwotnym motywem był rabunek. Kobieta została także zgwałcona. Oprawca zabił ją, wbijając w jej ciało stalowy pręt. Na trop zbrodniarza śledczych naprowadził radziecki guzik wojskowy, odnaleziony w zaciśniętej dłoni ofiary. To doprowadziło do wspomnianego sierżanta, u którego znaleziono ubranie kobiety i przedmioty, które przy sobie miała w momencie napadu. Sprawą ostatecznie zajęła się radziecka prokuratura wojskowa. Wasil Bihow został skazany na śmierć i rozstrzelany.
Podczas środowej sesji kołobrzescy radni nie byli jednomyślni w kwestii nadania imienia ofiary mordu nowemu rondu. Radni z klubu Wspólnota Samorządowa twierdzili, że byłaby to stygmatyzacja kobiet zgwałconych. Inni z kolei uważali, że byłby to symbol wszystkich kobiet zamordowanych przez sowieckich żołnierzy. Ostatecznie w trakcie głosowania nad projektem uchwały, większość opowiedziała się przeciwko wzbudzającej kontrowersje propozycji. Rondo u zbiegu ulic Jedności Narodowej i Wylotowej nadal pozostaje bezimienne. ©℗
Przemysław WEPRZĘDZ