Opowieści o wilkach są zawsze ciekawe. Bez względu na czas i okoliczności. Jest w tych niezwykle inteligentnych drapieżnikach coś tajemniczego, coś co je wyróżnia i przynajmniej niektórych z nas mocno intryguje, a wielu wręcz niepokoi. W ostatnim czasie wilk stał się bowiem bohaterem licznych medialnych przekazów, a w kilku miejscowościach przez pewien czas wzbudzał autentyczną grozę.
Opisywaliśmy zresztą te przypadki na naszych łamach, między innymi o tym, że w trzech miejscowościach południowej części RDLP wilki zagryzły i pożarły w krótkim odstępie czasu osiem psów. Obawiano się ich ataku na ludzi. I do tego ataku doszło. W Trzebiczu wilk zaatakował kobietę i dotkliwie ją pogryzł. Gdyby nie koleżanka, która go przepędziła, mogło dojść do tragedii. O tym zdarzeniu informowały media, a zagrożenie minęło, gdy po uzyskaniu wcześniejszej zgody odstrzelony został jeden agresywny drapieżnik. Rzecz w tym, że zdrowy wilk, członek typowej wilczej rodziny, czyli watahy, ludzi omija z daleka. Owszem, zdarza się, że wilki pojawiają się w ludzkim sąsiedztwie, potrafią zagryźć psa, albo nawet zaatakować zwierzęta hodowlane w zagrodzie, ale są to niezwykle rzadkie przypadki, które lotem błyskawicy obiegają media. Bo jak wiadomo, wilk ma wielkie oczy…
Te informacje w wielu przypadkach są mało precyzyjne, ale za to wręcz… sensacyjne. Ostatnio mówiło się sporo o tym, że wilki mogą zacząć atakować ludzi w lesie, grzybiarzy, a także dzieci idące do szkoły. Takiego przypadku nie tylko nie zanotowano u nas w ostatnim czasie, ale nawet w całym okresie powojennym. Jedyne przypadki, w tym ten wyżej opisany, dotyczą absolutnie wyjątkowych i anormalnych dla wilczej populacji sytuacji. Otóż może dojść do niej tylko w dwóch wariantach. ©℗
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 28 grudnia 2018 r.
Marek OSAJDA
Fot. Archiwum