Poseł PO Stanisław Gawłowski poinformował we wtorek 23 stycznia, że zrzekł się immunitetu. Przekonywał, że stawiane mu przez prokuraturę zarzuty, są "w całości bezpodstawne". - Jestem niewinny - oświadczył polityk Platformy.
Polityk mówił na wtorkowej konferencji prasowej w Sejmie, że wszystkie stawiane mu przez prokuraturę zarzuty są "w całości bezpodstawne". -Jestem niewinny - oświadczył Gawłowski. Zapewnił, że gotów "stawić się w prokuraturze na każde wezwanie i wyjaśniać wszystkie te wątpliwości, które przy okazji tej sprawy się pojawiły".
Mecenas Roman Giertych, który jest obrońcą Gawłowskiego, ocenił, że jego analiza wniosku prokuratury o zgodę na pociągnięcie Gawłowskiego do odpowiedzialności karnej i zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztu wskazuje, że prokuratura "nie posiada żadnych twardych dowodów dotyczących winy posła Gawłowskiego".
Zdaniem Giertycha wniosek ten zawiera "pomówienia ze strony osób powiązanych z obecnie rządzącą partią", a także "jeden twardy dowód", czyli zdjęcie Gawłowskiego z zegarkiem Tag Heuer, który miał stanowić łapówkę.
Adwokat przedstawił dziennikarzom dowód zakupu tego zegarka; widnieje na nim data 22 listopada 2007 r. - Ten zegarek nie był wpisywany w oświadczenie majątkowe z tego powodu, że jego wartość była niższa niż 10 tys. zł, czyli próg wpisywania do oświadczeń majątkowych nie został w tym przypadku spełniony - wskazywał obrońca posła. Sekretarz generalny PO zadeklarował z kolei, że nie jest właścicielem żadnego innego zegarka marki Tag Heuer.
Giertych przedstawił także - jak mówił - "powiązania osób pomawiających" Gawłowskiego ze środowiskiem Prawa i Sprawiedliwości. W tym kontekście wymienił m.in. osobę Krzysztofa B., który zeznał, że w sierpniu 2011 r. przekazywał Gawłowskiemu pieniądze na kampanię wyborczą Platformy Obywatelskiej.
- Ten człowiek był aktywnym działaczem PiS, członkiem tej partii, tak wysoko postawionym, że cała grupa działaczy PiS zwracała się o protekcję do ówczesnego posła, obecnego ministra spraw wewnętrznych i administracji Joachima Brudzińskiego w chwili, kiedy prokuratura stawiała temu człowiekowi zarzuty korupcyjne w innych sprawach - mówił mecenas. Na potwierdzenie swych słów Giertych zaprezentował list z czerwca 2014 r., w którym pięciu działaczy PiS zwraca się m.in. do Brudzińskiego o "wsparcie i wstawiennictwo" za Krzysztofa B., który - jak napisano - "został pomówiony i potraktowany, jak zwykły przestępca".
- Mamy do czynienia z sytuacją, w której prokuratura każe nam wierzyć, że członek PiS w czasie kampanii wyborczej wpłacał pieniądze na kampanię wyborczą PO, po to - jak twierdzi prokuratura - by zapewnić sobie życzliwość pana posła Gawłowskiego po następnych wyborach - uznał Giertych. Jego zdaniem Krzysztof B. dzięki "temu pomówieniu" polepszył swoją sytuację procesową.
Adwokat zapowiedział, że będzie chciał wyjaśnić, jakie relacje łączą Joachima Brudzińskiego i Krzysztofa B. Poinformował, że jeszcze we wtorek złoży wniosek do prokuratury prowadzącej tę sprawę o przesłuchanie szefa MSWiA. Giertych chce też wiedzieć, czy Brudziński odpowiedział na list działaczy PiS-u z 2014 r. z "prośbą o protekcję wobec osoby, która pomawiała później posła Gawłowskiego".
- Inne osoby pomawiające, na podstawie których prokuratura skierowała wniosek do Sejmu o uchylenie immunitetu, to są osoby, których nagranie rozmowy znajduje się w jednych z akt sądowych. Okazuje się, że jedna z tych osób jest blisko spokrewniona z prominentnym działaczem i europosłem PiS Ryszardem Legutko i ta okoliczność jest przywoływana, jako nadzieja na to, że po zmianie rządu los tych panów poprawi się, albowiem oni przygotowywali się do odwołania ze strony pana ministra Gawłowskiego, jako nadzorującego instytut, w którym pracowali- mówił Giertych. Jak dodał na nagraniu osoby te "próbują wymyślić sposób, jak uniknąć odwołania ze strony ministra Gawłowskiego", nie przywołują jednak sytuacji przekazania łapówki politykowi.
Mecenas wskazywał też, że "jeden z pomawiających" Gawłowskiego twierdzi, że wręczanie korzyści majątkowej dla PO miało miejsce w czasie, gdy poseł przebywał na wakacjach.
Adwokat ocenił, że wniosek prokuratury jest "umotywowany w inny sposób niż prawny". - Uważam, że działanie prokuratury w tym momencie jest absolutnie niezasadne. Kierowanie wniosku do Sejmu - szczególnie o zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie - w moim przekonaniu ociera się o hańbę - oświadczył. Giertych zaapelował do prokuratury, by wycofała swój wniosek, umożliwiła Gawłowskiemu przedstawienie wszystkich dowodów i złożenie wyjaśnień, a także by "traktowała tę sprawę, jak każdą inną".
Wiceszef PO Borys Budka wskazywał, że reforma prokuratury przeprowadzona przez PiS, wiąże się z jej skrajnym upolitycznieniem. -Stworzono instytucję, na której czele stoi poseł, szef partii politycznej, jednocześnie członek rządu, minister sprawiedliwości i jemu podlegają wszyscy prokuratorzy w Polsce - wyliczał Budka.
Zdaniem polityka, PiS stworzyło "polityczną prokuraturę" po to, "by uderzać w samorządowców i parlamentarzystów, by próbować zastraszyć tych, którzy są przeciwnikami politycznymi". Budka zaapelował do prokuratorów o "przyzwoitość i o to, by odmawiali wykonywania poleceń, które są niezgodne z prawem". -Podkreślamy rzecz najważniejszą - za każdą decyzją prokuratora kryje się konkretna osoba. Pod każdym aktem oskarżenia, wnioskiem o tymczasowe aresztowanie, czy też innymi pismami procesowymi jest konkretny prokurator - mówił Budka.
Do słów Budki odniosła się we wtorek rzeczniczka PiS Beata Mazurek. "Poseł Budka próbuje grozić i zastraszać prokuratorów wykonujących swoją pracę. Politycy Platformy przyzwyczaili się, że można tak wpływać na organy ścigania. Jeśli Stanisław Gawłowski chce się oczyścić, niech to zrobi przed sądem, a nie chowa się za polityków PO" - napisała na Twitterze.
Prokuratura zamierza postawić Gawłowskiemu zarzuty popełnienia pięciu przestępstw, w tym trzech o charakterze korupcyjnym. Chodzi o okres kiedy Gawłowski pełnił funkcję sekretarza stanu w ministerstwie środowiska, w rządach PO-PSL.
(pap)
Fot. Robert Stachnik (arch.)