- Dużo mówią, deklarują i opowiadają, ale ze słów nic nie wynika – ocenił działania rządzących w poniedziałek (25 marca) w Koszalinie Stanisław Gawłowski, poseł Platformy Obywatelskiej. Twierdzi, że po zmarginalizowaniu międzynarodowego znaczenia ośrodka w Janowie Podlaskim, teraz fiasko ponosi wizja reaktywacji centrum jeździectwa w Białym Borze.
Parlamentarzysta przypomniał, że ostatnie znaczące wydarzenie na Pomorzu Środkowym – Młodzieżowe Mistrzostwa Europy we Wszechstronnym Konkursie Konia Wierzchowego odbyły się w 2015 roku, jeszcze za rządów PO. Potem była wizyta ówczesnego ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela, a posłanka Prawa i Sprawiedliwości Małgorzata Golińska ze Szczecinka jesienią 2017 roku deklarowała: „Warto zrobić wszystko, żeby ośrodek o tak wspaniałej tradycji na nowo zaczął działać”.
- Po stadninie koni w Białym Borze zostało wspomnienie, bo dziś pusto, głucho i nic się nie dzieje – twierdzi Stanisław Gawłowski.
Poseł PO złożył interpelację w tej sprawie. Dowiedział się od Jana Krzysztofa Ardanowskiego, obecnego szefa resortu, że stadnina nie funkcjonuje, a kompleks nie jest dzierżawiony. Dwóm osobom prywatnym wynajętych zostało trzynaście boksów za łączną kwotę 1430 złotych miesięcznie. Innej działalności nie ma. Teraz całkowite koszty utrzymania kompleksu jeździeckiego, nadzorowanego przez Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa w Koszalinie, to 26 tysięcy 136 złotych miesięcznie.
Warto dodać, że kwestia rozliczeń między KOWR i byłym dzierżawcą nieruchomości z powództwa obu stron znalazła się na wokandzie sądowej.
Ze strony posła PO padła też obietnica, że po odsunięciu PiS od władzy w najbliższych wyborach parlamentarnych, uda się z sukcesem przywrócić aktywność w ośrodku białoborskim jako ważnego na mapie nie tylko krajowego jeździectwa. ©℗
(m)
Fot. Wiesław MILLER
Na zdjęciu: Stanisław Gawłowski sprawę podupadającej stadniny koni w Białym Borze uważa za jeden z przykładów złego działania rządu PiS w myśl lansowanego przez opozycję hasła: „Obiecali, oszukali”.