Znowu się nie udało. Najprawdopodobniej na początku kwietnia okaże się, kiedy uda się zakończyć głośny proces byłego zachodniopomorskiego posła Samoobrony i przedsiębiorcy rolnego Ryszarda Bondy – bohatera głośnego przed laty procesu w tzw. mysiej aferze zbożowej. Były polityk za kilka dni ma ponownie trafić do szpitala.
We wtorek (21 marca) szczeciński Sąd Okręgowy próbował kolejnego podejścia do zakończenia procesu Bondy. I znowu się nie udało. Bo były poseł od września 2016 roku dostarcza zwolnienia lekarskie potwierdzone przez lekarza sądowego albo usprawiedliwienia niestawiennictwa ze względu na stan zdrowia oraz pobyty w szpitalu. W poniedziałek kolejny taki dokument trafił do szczecińskiego sądu.
– Wynika z niego, że dopiero po 9 kwietnia będzie wiadomo, czy oskarżony będzie mógł uczestniczyć w rozprawach – stwierdził sędzia Józef Grocholski ze szczecińskiego Sądu Okręgowego.
Przypomnijmy: Bonda zasiada na ławie oskarżonych w tzw. procesie tajlandzkim. Chodzi o przywłaszczenie maszyn rolniczych od jednego z rolników z okolic Nowogardu wartych ponad 720 tys. zł oraz oszustwa kredytowe na szkodę BGŻ SA na prawie 2,5 mln zł. Proces w tej sprawie trwa już ponad sześć lat. Trzy zajęło sądowi czekanie na zeznania głównego świadka obciążającego Bondę – Wojciecha N. Od kilku lat mieszka on w Tajlandii. Prokurator zażądał dla Bondy kary trzech lat pozbawienia wolności oraz 90 tys. zł grzywny. Obrona wniosła o uniewinnienie. Do tej pory nie udało się jednak wydać wyroku, bo Bonda ma problemy ze zdrowiem i kilka razy przebywał w szpitalu.
(dar)
Fot. Robert Wojciechowski (arch.)