Rozmowa z Michałem Lisiewiczem z Nowogardu, uczniem I Prywatnego Liceum Ogólnokształcącego Leonarda Piwoniego w Szczecinie
– Pochodzisz z rodziny o tradycjach piekarniczo-cukierniczych. Twoi rodzice prowadzą znaną w Nowogardzie piekarnię i sklepy z chlebem oraz wypiekami cukierniczymi. Masz dopiero 17 lat, a już możesz się pochwalić własnym ciastkiem o nazwie MiLi. To całkiem świeży sukces, bo twoje ciastka są wypiekane od dwóch miesięcy. Zainspirowali cię rodzice?
– W dużej mierze to ich zasługa, że stawiam pierwsze kroki w branży cukierniczej. Od zawsze interesowałem się biznesem rodzinnym i działalnością gospodarczą rodziców. To pozwoliło mi zapoznać się z tym, co robią na co dzień i pomagać im w wolnym czasie. Teraz, kiedy jestem już nieco bardziej wyedukowany w tej kwestii i bardziej świadomy, postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce i korzystając z cennych rad rodziców, otworzyć „swój” dział z ciastkami w ich piekarni. Nie ukrywam, że trzeba było się dobrze przygotować, żeby wszystko wypadło bez zarzutu i zgodnie z obowiązującymi przepisami oraz wymogami sanepidu. Ale się udało! W ofercie mamy ciastka maślane, z cukrem, oblane czekoladą, z dżemem, ziarnkami, a także czekoladowe. Pierwsze rodzaje ciastek są już w sprzedaży. Chciałbym bardzo podziękować rodzicom za to, że mi pomogli w zrealizowaniu mojego marzenia.
– Co jest tajemnicą twoich ciasteczek?
– Sekret tkwi nie tylko w sposobie ich wypieku, ale również w składnikach i ich proporcjach, które są moją strzeżoną tajemnicą. Recepturę opracowałem wspólnie z firmowym technologiem, przy wsparciu rodziców.
– Czy będąc cukiernikiem, trzeba lubić słodycze?
– Zdecydowanie tak, bo gdyby ktoś nie lubił słodyczy, to ciężko byłoby mu próbować słodkości i przede wszystkim wymyślać nowe smaki dla małych i dorosłych konsumentów. Chociaż powiem szczerze, że ja nieczęsto jadam słodycze. A jeśli już jem, to te, które naprawdę lubię.
– Czy wiążesz swoją przyszłość z branżą cukierniczą?
– Tak. Chcę rozwijać się w tym kierunku i mam już nawet w głowie pewne projekty, które mam nadzieję przy wsparciu rodziców uda mi się zrealizować. Nasz biznes ma charakter rodzinny i niejako naturalne jest to, że wiążę z nim swoją zawodową przyszłość. Ale jak będzie, czas pokaże.
– Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia! ©℗
Rozmawiał Jarosław BZOWY