Na rok więzienia w zawieszeniu na cztery lata skazał w piątek Sąd Rejonowy w Stargardzie 19-latka, który w ub. r. wjechał samochodem w pieszych – prawdopodobnie podczas nielegalnych zawodów. Młody mężczyzna dostał też 10-letni zakaz prowadzenia pojazdów.
Młody kierowca Damian M. w nocy 18 sierpnia ub.r. podczas zjazdu z ronda przy pl. Wolności w Stargardzie stracił panowanie nad kierownicą, najechał na barierki ochronne, oddzielające chodnik od jezdni i wjechał na chodnik. Spowodował obrażenia u ośmiu osób. Mężczyzna był trzeźwy. Po tym zdarzeniu trafił na blisko 30 dni do aresztu.
Jak donosiły lokalne media, mężczyzna brał udział w nielegalnych zawodach, a do wypadku doszło podczas próby driftu – jazdy w kontrolowanym poślizgu.
Zarówno prokuratura, jak i sąd uznały jednak, że nie ma materiału dowodowego świadczącego o tym, że Damian M. brał udział w drifcie.
- Sąd nie może wyjść poza granice oskarżenia w tym miejscu, ale trzeba mieć na uwadze, że to nie była zwykła przejażdżka. To nie było (tak, że) oskarżony znalazł się akurat w tym miejscu przypadkowo i postanowił sobie pojechać naokoło ronda – wskazała w piątek sędzia Halina Waluś. Dodała, że w samochodzie wyłączone były systemy bezpieczeństwa, a kierowca przekroczył dozwoloną prędkość co najmniej o 15 km/h.
Sędzia przyznała jednak, uzasadniając wyrok, że w świetle dowodów, m.in. zeznań pokrzywdzonych i świadków, protokołu oględzin miejsca zdarzenia i pojazdu czy opinii biegłego z zakresu badania wypadków drogowych, "wina oskarżonego nie budzi wątpliwości". Wskazała też, że "oskarżony ma ogromne szczęście".
- Ma ogromne szczęście przede wszystkim dlatego, że jest duża liczba osób pokrzywdzonych, ale ich obrażenia na szczęście nie okazały się tak poważne, jak mogłoby się wydawać – powiedziała sędzia. Dodała, że znaczące było też, iż obrońca nie starał się udowodnić, że Damian M. nie ponosił winy. Podkreśliła, że mężczyzna starał się zadośćuczynić pokrzywdzonym – napisał do nich przeprosiny, prowadzone były też rozmowy i negocjacje, przekazał im także kwoty, o które wnioskowali.
Sąd wymierzył mężczyźnie najniższą z możliwych kar "po to, żeby móc zastosować wobec niego instytucję warunkowego zawieszenia wykonania tej kary". Wzięte pod uwagę zostało nie tylko zachowanie Damiana M. przed rozprawą, ale też w trakcie procesu. "Artykuł 54 (kodeksu karnego), mówi o tym, ze osoby młodociane należy przede wszystkim wychowywać, a nie karać" – wskazała sędzia Waluś.
Zaznaczyła, że także pokrzywdzeni wskazali, iż kara 5 lat więzienia, o którą wnosił prokurator, jest zbyt surowa.
Sędzia wskazała też, że po zakończeniu okresu zakazu prowadzenia pojazdów Damian M. "będzie już osobą dojrzałą i myślę, że nie będzie sprawiał zagrożenia nie tylko dla siebie, ale dla innych uczestników ruchu drogowego".
Wyrok nie jest prawomocny.
(PAP)
Fot. archiwum