Rój owadów zauważyli pracownicy techniczni szpitala "Zdroje". Okazało się, że to pszczoły. Konieczna była pomoc strażaków i pszczelarza. Ale ani przez moment pszczoły nie zagrażały pacjentom.
- W środę koło południa pracownicy Działu Technicznego szpitala „Zdroje” zauważyli rój owadów, który usadowił się na budynku szpitalnej kotłowni - relacjonuje Magdalena Knop, rzeczniczka szpitala. - Na wysokości kilkunastu metrów zaczęły one tworzyć kokon. Powiadomiono straż pożarną.
Na miejsce przybyli strażacy z OSP Szczecin Śmierdnica. To oni potwierdzili, że to pszczoły.
- Ze względu na fakt, że gatunek ten objęty jest ochroną, strażacy nie mogli podjąć się usunięcia roju, więc na miejsce wezwano pszczelarza, pana Lecha Jankowskiego, oraz sprowadzono specjalistyczny wóz strażacki z podnośnikiem - opisuje Magdalena Knop. - Pszczelarz i strażak wjechali na nim na wysokość ok 12 metrów i potwierdzili, że w luku z kablami znajduje się skupisko kilkudziesięciu tysięcy pszczół. Pod nim, w wyodrębnionej przestrzeni, przebywała królowa, chroniona przez swe strażniczki. Bartnik ocenił, że owady musiały osiąść na ścianie budynku prawdopodobnie dzień wcześniej, gdyż były mocno poruszone. Opuszczając ul pszczoły zabierają ze sobą zapas pożywienia, który wystarcza im na określony czas. Widać było, że te są już głodne i zdenerwowane. Pszczelarz spryskał je wodą, uniemożliwiając im latanie i rozpoczął ich zgarnianie (specjalistyczną szczoteczką) do transportowego ula. W skrzynce tej znajdywały się ramki z plastrami i pokarmem. Gdy do rojnicy trafiła matka pszczela - wiadomo było, że sukces został osiągnięty, a owady już stamtąd nie uciekną.
Rzeczniczka także zaznacza, że na żadnym z etapów akcji pszczoły nie stanowiły zagrożenia dla pacjentów, gdyż budynek kotłowni położony jest w znacznej odległości od pawilonów, w których przebywają chorzy.
Wszystkie działania związane z usunięciem pszczół przebiegły sprawnie. Cała akcja trwała blisko trzy godziny
Zabezpieczone pszczoły trafiły do pasieki, gdzie zostały podzielone na pięć osobnych rodzin, do których bartnik zasiedlił nowe królowe.
(ip)
Fot. Paweł Białkowski